poniedziałek, 1 lutego 2010

Sorn Gara: Pan Toti i ufoludki

Skrzat, Kraków 2010.

Śledztwo Pana Toti


Pan Toti w swoim własnym świecie niczym szczególnym się nie wyróżnia. W mikroskopijnej krainie wszyscy mają kształt trójkątów. Wszyscy – poza ufoludkami, które występują w objazdowym cyrku. Pan Toti, człowieczek wielkości palca, tym razem okazuje się bardzo dobrym detektywem – w książeczce „Pan Toti i ufoludki” sympatyczny bohater doprowadza do uratowania grupy kotków – jak zwykle stara się doprowadzić do tego, by wszyscy byli szczęśliwi.

Zaczyna się zupełnie zwyczajnie, to znaczy tak jak Sorn Gara rozpoczyna wszystkie historyjki z tej serii. Pan Toti schodzi do kopalni, którą ma pod swoim domem. Wynosi z niej kolejne łopatki ziemi, ale nie może nic znaleźć. Kiedy już traci nadzieję na wykopanie ciekawego przedmiotu, trafia na walizkę. Do tej pory kopalnia pod domem dostarczała Panu Toti samych magicznych przedmiotów, które doskonale zastępowały skarby. Ponieważ jednak w świecie, jaki kreuje Sorn Gara, nie ma miejsca na długie zmartwienia, a już zwłaszcza na materialistyczne zapędy postaci, Pan Toti nie przejmuje się specjalnie – wychodzi na powierzchnię, by znaleźć coś, co mógłby włożyć do swojej walizki. Pobrzmiewają tu echa Kubusia Puchatka – lecz to odległe skojarzenie.

Wkrótce okaże się, rzecz jasna, że walizka wygrzebana z ziemi całkowicie spełnia pokładane w niej nadzieje liczących na czary odbiorców. To kolejny magiczny rekwizyt, który nie wiadomo w jaki sposób spełnia życzenia właścicieli, w związku z czym problemy Pana Toti i jego przyjaciół rozwieją się w mgnieniu oka. W książce pojawia się wyczarowany w tomie „Pan Toti i czarodziejska różdżka” Pozytyw – dobry kompan, który trochę w cień odsunął Hehela. Zresztą tym razem Sorn Gara mocno ograniczyła ilość „stałych” bohaterów – nie ma ani przyjaciela Pana Toti, ani złośliwych bliźniaków. Wszystko przez ufoludki, dość licznie zaludniające opowieść.

Stałe elementy fabuły autorka realizuje jak zwykle. Dodatkowo jednak w trzecim zeszycie przygód Pana Toti wprowadza nieco więcej dreszczyku emocji – tym razem chodzi przecież o ocalenie tajemniczych przybyszów z innego świata – i pośrednio, odkrycie wielkiej mistyfikacji. Jak zwykle, akcja rozwija się nieprzewidywalnie, co sprawi, że dzieci powinny ze sporym zainteresowaniem śledzić przygody głównego bohatera.

Pan Toti mówi w kolorze czerwonym, Pozytyw – w zielonym (choć do odcienia owej zieleni w tym tomiku można mieć zastrzeżenia) – to rozwiązanie zastosowano, by dzieci od razu rozpoznawały postać, która się aktualnie wypowiada – więc i dla skrócenia narracji. Książka została przygotowana tak, by małe dzieci nie miały problemów z czytaniem (chociaż może czcionka szeryfowa byłaby jeszcze lepszym rozwiązaniem). Tekst podzielony jest na małe bloki i poprzegradzany ogromną ilością rysunków, w których prostota kształtów i barw wychodzi na plan pierwszy.

„Pan Toti i ufoludki” to propozycja bardzo dobra dla tych maluchów, które dopiero rozpoczynają przygodę z czytaniem – i dla tych, które jeszcze nie uczą się liter, za to chętnie posłuchają opowieści w wykonaniu dorosłych. Publikacja Skrzata zawiera kilka rozwiązanych zagadek, trochę niespodzianek, całostronicowe obrazki i rysunki przedstawiające detale. Ma też ważne dla najmłodszych przesłanie, a przy okazji dostarcza i sporo emocji za sprawą pomysłu na rozwój historii.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz