środa, 20 stycznia 2010

Kathleen Duey: Święte blizny

Akapit Press, Łódź 2009.


Uczniowie czarnoksiężnika

Są książki, do których po lekturze ma się wiele uwag, są i takie, w których najlepszym komentarzem staje się pełne podziwu milczenie po ustaniu narracji. I powieść „Święte blizny”, drugi tom cyklu „Wskrzeszenie magii”, taką właśnie ciszę odbiorców może wywołać. Kathleen Duey wspięła się bowiem ponownie na wyżyny pisarskiego kunsztu i zaproponowała nie tylko intrygującą fabułę, ale i piękną narrację (tym razem Emilia Kiereś uniknęła stylistycznych niezręczności, przytrafiły się jej może ze trzy literówki, ale to już niegodna wzmianki kwestia – trzeba natomiast podkreślić, że tłumaczka także ma swój ogromny wkład w płynną, urzekającą relację). „Święte blizny” absolutnie nie rozczarowują – to nie chwyt marketingowy czy reklama, to autentyczny podziw: druga część „Wskrzeszenia magii”, chociaż nie zapewnia czytelniczego spełnienia, przynosi lekturę, o której trudno zapomnieć.

Kathleen Duey bez niepotrzebnych wprowadzeń i wplatanych w fabułę streszczeń przedstawia dalsze losy rozdzielonych paroma stuleciami bohaterów. Uczniów akademii czarnoksiężników czekają coraz trudniejsze zadania – skazani na samotność, skłóceni chłopcy rozpaczliwie próbują przetrwać. Hahp, narrator tej części książki, obok mściwych fantazji związanych z unicestwieniem swojego ojca, doświadcza niewyobrażalnych zjawisk, obmyśla też sposób pomocy kolegom – i sobie. Ma nadzieję na zniszczenie akademii. Dwieście lat wcześniej wydarzenia przebiegają nie mniej dramatycznie: Sadima nie może znieść faktu, że jej ukochany, Franklin, nie potrafi wyzwolić się spod mocy Somissa. Kopiuje dla czarnoksiężnika pieśni – a ponieważ umie już czytać, przygotowuje też wersje dla siebie. Kobieta nie zgadza się na okrutne traktowanie kandydatów na czarnoksiężników – planuje ucieczkę.

To początek historii, nie będę zdradzać fabuły, żeby nie odbierać przyjemności śledzenia dwutorowej fabuły odbiorcom – nie tylko rekrutującym się z młodzieży. Po książki Kathleen Duey sięgnąć mogą także dorośli. Autorka pozostawiła znany z pierwszej części rytm powieści: bardzo krótkie rozdziały prezentują na przemian sceny dziejące się w wykutych w skale korytarzach i grotach akademii Somissa i – z życia Sadimy. Te pierwsze poznają czytelnicy z relacji Hahpa, te drugie przytacza wszystkowiedzący narrator. Nie różnią się one poetyką (choć ich dopracowanie w szczegółach może się podobać: kiedy Sadima traci pamięć i świadomość tego, kim była, pojawia się w rozdziałach jako „ona”: wszystkie są utrzymane w pięknej, melodyjnej, lekko baśniowej tonacji. Na temat brzmienia tej prozy można by napisać osobną rozprawę – na niewielkiej przestrzeni poszczególnych rozdziałów Duey, a za nią Kiereś, nie potrzebują nadużywać słów, tu nie ma miejsca na literacki rozbieg – precyzyjne i oszczędne sformułowania okazują się jednak nad wyraz malownicze, synestezyjne i wciągające odbiorców w sam środek przekazywanej właśnie historii.

Magia „Świętych blizn” polega także na spójności tekstu – rozczłonkowanie dwóch relacji w niczym tu nie przeszkadza. Przenikanie się obu płaszczyzn, dyskretne i skrywane, daje czytelnikom namiastkę powieści detektywistycznej. Autorka wprowadza motywy rodem z thrillerów, za podstawę fabuły przyjmując strach i determinację bohaterów. Całość zamyka w powieści fantasy. W „Świętych bliznach” pojawia się też, po raz pierwszy tak wyraźnie, konflikt polityczny – przedstawiciele dwóch skłóconych ze sobą wyznań mają silny wpływ na przemiany społeczne, a i na losy postaci. Sporo tu motywów i rozwiązań baśniowych, ale nie proponuje autorka prostych rozgraniczeń na dobro i zło: sytuacje, które nie podlegają jednoznacznym ocenom pchają ten tom w kierunku powieści psychologicznej. Ilość moralnych problemów i nierozstrzygalnych kwestii jeszcze podnosi wartość książki.

Kathleen Duey konstruuje swój świat, zaludniany przez czarnoksiężników i zielarki, znające pieśni na wszystkie problemy człowieka, konsekwentnie i bez niepotrzebnej nerwowości. Kolejne zmiany i modyfikacje wprowadza stopniowo, przyzwyczajając odbiorców do prawideł, jakie rządzą powieściową krainą. Dzięki takim rozwiązaniom – jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało – nawet czytelnicy niechętnie nastawieni do historii fantasy znajdą w „Świętych bliznach” coś dla siebie.

Jednocześnie powieść Kathleen Duey może być uznawana za historię o dojrzewaniu oraz poznawaniu siebie. Bohaterowie wciąż muszą walczyć z własnymi słabościami i nauczyć się, jak przetrwać. Zawierają ze sobą tajne pakty, mimo zakazów groźnych czarnoksiężników, rozwijają pomysłowość i otwierają się na nowe doznania. „Święte blizny” zasługują na uwagę.

1 komentarz:

  1. Anonimowy16/4/11 22:15

    Świetna książka, zakochałam się w niej. Czekam niecierpliwie na 3 tom :)

    OdpowiedzUsuń