Nasza Księgarnia, Warszawa 2010
Nastolatki na wesoło
Wydana w skoroszytowej serii (serii „ze sprężynką”) powieść Idy Pierelotkin różni się od innych książek cyklu – różni się znacznie, bo „Pepa, nie świruj” to bardziej parodia powieści dla dziewczyn niż typowa powieść tego typu. Autorka jawi się bardziej jako prześmiewczyni stylu i ironistka niż jako zwyczajna pisarka dla młodzieży. W tomie „Pepa, nie świruj!” kpi sobie z sentymentalnych narracji, bawi się konwencjami, a przy tym proponuje młodym odbiorcom (to nie historia „tylko dla dziewczyn”) dynamiczną i ciekawą opowieść – jeśli oczywiście czytelnicy będą chcieli z przymrużeniem oka spojrzeć na swoich rówieśników – Ida Pierelotkin nie proponuje stylu przezroczystego jej rytm narracji, logoreiczny, potoczysty i przegadany – przekuwa uwagę. Skłonność do przesady jest widoczna na każdym kroku: w doborze imion i nazwisk wszystkich, nawet epizodycznych bohaterów, w kreacjach nietuzinkowych postaci (jedna z przyjaciółek marzy o tym, by skończyć studia prawnicze i tańczyć zawodowo w nocnych lokalach), w bezkompromisowych ocenach zachowań nastolatek (krytyce już na pierwszych stronach podlega używanie błyszczyka, potem – zadurzanie się w aktorach czy namiętność do seriali). Zdecydowanie Wandzia Pliszka, narratorka i jedna z pięciu bestkumpelek, to silna osobowość – ma własne zdanie i nie da się przekonać do zachowań stadnych. Jest indywidualistką (jak jej przyjaciółki) i z pewnością nie będzie ulegać złym wpływom otoczenia. Z ironii i przekąsu czyni tarczę, przez którą niełatwo się przebić. Większość zachowań jest tu mocno przerysowana, wyostrzona, by odbiorcy mogli poobserwować siebie w krzywym zwierciadle. Sporo tu okazji do śmiechu – zresztą dwie dziewczyny są wielbicielkami kabaretu, Ida Pierelotkin sygnalizuje tu kilka utworów stworzonych przez Jeremiego Przyborę, Władysława Sikorę i Jana Kaczmarka, sama pokusiła się o całkiem udaną parodię Leśmiana – ma więc poczucie humoru i okazuje je na każdym kroku.
W książkę wpisane są typowe dla nastolatek problemy – kłopoty z młodszym rodzeństwem (chociaż udała się autorce kreacja pięcioletniego Pawełka, to chyba najjaśniejszy punkt powieści), rozterki sercowe i sprawy związane z modą – ale powalczyła i pisarka o czystość językową, przy okazji wprowadzając też wiadomości o oryginalnym i twórczym muralu. Z każdej strony tej książki wyłania się dowcip, czasem nieco wymuszony dla starszych odbiorców, ale mimo to niezły. Przez żart przefiltrowane są codzienne troski – to może być atut powieści Idy Pierelotkin, ale również, dla przywiązanych do tradycyjnej historii dla dziewczyn odbiorczyń – jej największa wada.
Autorka pisze swą historię tak, jakby właśnie ukończyła kurs creative writing i w praktyce sprawdzała, dokąd poprowadzi ją wybujała, puszczona wolno wyobraźnia. Liczy się nie precyzyjnie konstruowana fabuła i prawdopodobieństwo prezentowanych wydarzeń, a ich wyrazistość, podkreślona jeszcze zamaszystą, odważną narracją. Wszystko zależy od tego, czy odbiorcy uwierzą Idzie Pierelotkin w tak ogromne i nieskrywane pokłady ironii u ich rówieśniczki – jeśli tak, książka odniesie sukces. Niezależnie od tych ocen spodoba się wszystkim zmęczonym łzawymi opowiastkami: Wandzia Pliszka również przechodzi okres buntu – tyle że jej sprzeciw wyraża się w drwinie, nie w smutku. Proponuje Pierelotkin coś nowego, odświeża konwencję przez śmiech i kreatywne pisanie. Co z tego wyniknie? Nie wiem, ale książka mi się podobała.
Wandzia, Pepa, Mela, Karina oraz Ziu mają mnóstwo niezwykłych pomysłów, które bez wahania wcielają w życie. Ich barwna przyjaźń pozwoli czytelnikom na chwilę oderwać się od zwyczajnych zmartwień i może przyczyni się do poprawy nastrojów. Z pewnością „Pepa, nie świruj!” to pozycja wyróżniająca się w biblioteczce nastolatków – traktowanych tym razem jako odbiorcy ambitni, zdolni do wychwycenia drugiego dna relacji, do odszyfrowania sygnałów ironii i kpin. Ida Pierelotkin nie pisze banalnie, banał przekształca za to na tworzywo opowieści, po którą warto sięgnąć.
Super książka :-)
OdpowiedzUsuń