Akapit Press, Łódź 2006.
Rosół z kury
W książkach Marcina Pałasza interpersonalne relacje opierają się najczęściej na szczerości i wzajemnym zaufaniu. Przyznanie się do błędu lub słabości nie wiąże się z ośmieszeniem bohatera, zjednuje mu za to przyjaciół. Do niepisanego kodeksu honorowego, który autor przemyca na kartach swoich powieści i zbiorów opowiadań można tęsknić. Ale prawdziwym atutem tych historii jest śmiech. Gdyby poszukać pisarzy, których echa u Pałasza powracają, znalazłoby się Niziurskiego (w problemach, dotykających nastolatków), Ożogowską (w świecie emocji i uczuć) czy Kornela Makuszyńskiego (w stopniu nasycenia narracji śmiechem). Tyle że u tego ostatniego narrator stylizował swoją relację, czyniąc ją dość nienaturalną i mocno zretoryzowaną. U Marcina Pałasza dowcipy są lekkie, niewymuszone i płyną bezpośrednio z rozwoju akcji.
Odbiorcom, którzy nie wierzą, że żartobliwe sytuacje z kurą w roli głównej mogą przewijać się przez całą książkę i wyznaczać rytm historii, polecam „Wakacje w wielkim mieście”. Pałasz proponuje tu klasyczną wręcz fabułkę z wielkim zauroczeniem w tle – ale nadaje całości oryginalnego charakteru dzięki motywowi, na który większość twórców w ogóle nie zwróciłaby uwagi. Eksploatowana do granic możliwości kura świadczy o znakomitej wyobraźni autora.
Bohaterem „Wakacji w wielkim mieście” jest Bąbel, nastolatek sympatyczny i zupełnie zwyczajny. Mama Bąbla, nauczycielka, postanawia wyjechać na wakacje, bo nie może znieść hałasu, jaki czynią robotnicy za oknem: zostawia w domu Bąbla i Tatę, wyrażając nadzieję, że poradzą sobie bez niej przez miesiąc. Być może nawet by sobie poradzili, gdyby nie pomysł z ugotowaniem rosołu. Z pozoru proste zadanie komplikuje cała seria dziwnych, choć logicznych wypadków. Z kurą w roli głównej. Jakby tego było mało, sąsiadką Bąbla zostaje piękna Kaja…
„Wakacjami w wielkim mieście” Marcin Pałasz udowadnia, że potrafi zgrabnie żonglować wątkami: na niespełna stu stronach buduje całe mnóstwo sytuacji dobrze umotywowanych i rozwijających się symultanicznie, a w powieściowej krainie nie gubi się – jest w narracji szczery i wiarygodny. Nadaje to książce lekkości, „Wakacje w wielkim mieście” byłyby gotowym materiałem na dobry film dla dzieci i młodzieży.
Króluje w tym tomie zwyczajność – nie wprowadza autor do fabuły istot nie z tego świata, ani ponadnaturalnych zdolności postaci. Bąbel bez przerwy popełnia różne gafy, im bardziej mu zależy na zrobieniu dobrego wrażenia, tym gorzej wypada, na szczęście trafia przeważnie na ludzi rozsądnych i wyrozumiałych, więc nie cierpi długo ze wstydu. Wszyscy wykazują się dużym poczuciem humoru, a jedyna w powieści postać negatywna, Don Trabanto, jest zdecydowanie w defensywie, na jego złośliwości pod adresem Bąbla czy pewnej miłej starszej pani zawsze znajdzie się sposób.
Cały czas szukam czynnika, który sprawia, że powieści Marcina Pałasza – a „Wakacje w jednym mieście” są jedną z moich ulubionych książek tego pisarza – należą do tak atrakcyjnych pozycji z literatury czwartej. Zastanawiam się, czy liczy się wewnętrzne ciepło, pewna (jakkolwiek banalnie i dziwnie by to nie zabrzmiało) pozytywna energia, płynąca z historii, dowcip, który działa jak magnes. Być może Pałasz, sugerując świat zwyczajny i normalny, i wprowadzając do niego tylko niewielkie, proste ulepszenia, proponuje czytelnikom idealną (a nie: idealizowaną) wersję rzeczywistości. Dziś w literaturze czwartej liczy się raczej strategia skandalu i przełamywanie kolejnych granic. „Wakacje w wielkim mieście” to pozycja nieobwarowana żadnymi zakazami, nadaje się dla każdego malucha, bez względu na wiek, płeć i stosunek do lektury. Uważam, że powieść ta jest jedną z lepszych w bogatym już dorobku Marcina Pałasza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz