Iskry, Warszawa 2025.
Ocena świata
Ostatnim tomem do dzieł wybranych Marka Hłaski jest książka „Felietony” – zawierająca teksty publicystyczne z prasy polskiej (między innymi „Po prostu”, „Zeszyty Literackie”, „Sztandar Młodych”) i zagranicznej („Die Weltwoche” i „Maariv”, teksty z tego ostatniego po raz pierwszy ukazują się w polskim przekładzie). Dzisiaj Marek Hłasko nie jest już pisarzem, który wyzwala w odbiorcach młodego pokolenia natychmiastową chęć czytania, coraz bardziej odchodzi w zapomnienie jako twórca dzisiaj przebrzmiały i nie do końca pasujący do czasów. A jednak kto zajrzy do tej publikacji, będzie zaskoczony przede wszystkim wytycznymi genologicznymi dawniej i dzisiaj. Felietony Marka Hłaski w niczym nie przypominają dzisiejszych produkcji z gazet i czasopism i już choćby z tego powodu mogą być intrygujące dla czytelników. Hłasko czasami komentuje rzeczywistość społeczno-polityczną, częściej odwołuje się do spraw kulturowych, szuka tematów, które nie będą aż tak efemeryczne. Nawet jeśli nie wydaje mu się, że system przeminie – wypada, jakby bardziej liczył na trwałość produkcji filmowych czy książkowych. I faktycznie odwołuje się do tytułów do dzisiaj znanych i kojarzonych – ale niekoniecznie w takiej wersji jak interpretacja autora. Hłasko jest krytykiem bezlitosnym. Wydaje mu się, że ma rację i przekonany jest, że odbiorcy powinni podążać wytyczaną przez niego drogą. Niektórych twórców lubi bardziej, Dostojewski na przykład wraca u niego dość często. Przez osobiste wybory i komentarze felietony jawią się jako bardzo atrakcyjne – widać tu, jak jeden pisarz może oceniać i postrzegać warsztat kolegów po fachu, co go fascynuje, a co według niego nie przetrwa. Podobnie rzecz ma się z filmami, chociaż tu brakuje zestawienia dokonań. Hłasko za to bardzo chętnie tropi i wydrwiwa rozwiązania sztampowe, schematyczne i niewnoszące niczego ciekawego do egzystencji odbiorców. Nie zgadza się na bylejakość w tworzeniu, protestuje przeciwko posługiwaniu się wygodnymi szablonami. Najważniejsze dla odbiorców jest to, że dostrzega mechanizmy działania autorów – i rozczytuje na przykład powieści kryminalne czy Jamesa Bonda. Informuje też, jak widzi bunt w literaturze.
Te felietony – zebrane razem – nie bazują na żartach czy komicznych puentach – Hłasko jest tu autorem, który wciąż walczy, obserwuje, dostrzega i komentuje to, co należałoby zmienić. Analizuje wydarzenia z prowincjonalnych terenów, przygląda się ponurej często codzienności – nic dziwnego, że przed ocenami ucieka często w sztukę, znacznie wygodniej jest tworzyć niż przetwarzać – nawet jeśli bazuje się we własnej twórczości na obserwacjach zwykłego życia. To życie w felietonach Hłaski jawi się zupełnie inaczej niż w tekstach literackich, a dla dzisiejszych czytelników – z perspektywy czasu – staje się mocno egzotyczne.
I właśnie ten element, niezamierzona egzotyka wywołana przez dystans czasowy i przemiany kulturowe oraz społeczne będzie najbardziej przyciągającym dla czytelników motywem. Felietony Hłaski mają pazur, nie są nudne ani stonowane, autor nie boi się wygłaszania kontrowersyjnych opinii – ale przejmuje się wyłącznie tym, co sam przemyślał, korzysta z własnych wniosków i nie zamierza nikomu się podporządkowywać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz