Bis, Warszawa 2020.
Gościna
Kot, który przyciągał młodych odbiorców na ulicę Pazurkową, okazał się kotką i wydał na świat kilka kociąt. Ale w drugim tomie przygód lokatorów pewnej kamienicy Aleksandra Struska-Musiał kotami się nie zajmuje. Owszem, istnieją i czasami psocą, ważniejszy jest jednak jeden pies. Wszystko dlatego, że po ślubie na ulicy Pazurkowej jedno z mieszkań stoi puste i wprowadza się tam rodzina z małym chłopcem. Dzieci, które do tej pory szukały zabaw dla całej piątki, chętnie poznałyby rówieśnika i wciągnęły do własnych rozrywek – obecność małego lokatora tylko je cieszy. Tymczasem nowy chłopiec stroni od kontaktów i nie chce wychodzić z domu, a jego rodzice niewiele wyjaśniają.
„Ulica Pazurkowa. Nowi lokatorzy” to opowieść dość zagadkowa przez długi czas. Najpierw podekscytowane maluchy chcą jak najszybciej nawiązać znajomość z nowym, później – zderzają się z odrzuceniem, muszą poprosić o pomoc dorosłych, żeby w ogóle pozwolić się przedstawić nowemu koledze. Nie ma w tym jednak złości, jest tylko zagadka. Lody może przełamać pies, piękny i towarzyszący chłopcu na każdym kroku. Ponieważ lokatorzy kamienicy przy ulicy Pazurkowej wiedzą, że nie ma to jak obowiązkowe dla wszystkich zebrania, zwołują się i zapraszają też małego Karola z jego psem. Dzieci dogadują się już między sobą bez przeszkód.
Karol jest niewidomy, co, jak się okazuje, nie przeszkadza jego nowym towarzyszom w żaden sposób: sprytni bohaterowie szybko wymyślają gry, w których wszyscy będą mieli równe szanse, tak, żeby nikogo nie wykluczać. Aleksandra Struska-Musiał zapewnia tym samym odbiorcom wielką lekcję akceptowania inności: wie, że uprzedzenia i problemy rodzą się przede wszystkim w głowach dorosłych. Co ciekawe, zapewne dla zachowania jednowątkowości fabuły, nie zabrania bohaterom głaskania psa asystenta – chociaż powinna wprowadzić edukacyjną wzmiankę na ten temat w relacji. Nie chodzi tu jednak o psa, na uwagę zasługują relacje między dziećmi.
Pisze ta autorka bardzo prosto, stawia na historie naturalne i przekonujące, a przy tym nawiązujące do pomysłów dzieci (jest tu domek na drzewie, który bardzo szybko może stać się domkiem pod drzewem, żeby niewidomy dzieciak mógł dołączyć do zabaw). Nie proponuje fabularnych fajerwerków, bo liczą się emocje i przesłania. Z tej lektury najmłodsi dowiedzą się, że nie wolno nikogo z góry odrzucać: każdy może okazać się znakomitym kompanem do zabaw. Oczywiście uproszczenia od początku pojawiają się także w sferze onomastyki, znaczące nazwiska to jednak nie jest coś, co spędzałoby dzieciom sen z powiek. Przyjemna i krótka historyjka pozwala jeszcze bardziej zaprzyjaźnić się z małymi mieszkańcami kamienicy przy Pazurkowej. Ilustracje Moniki Rejkowskiej pomagają dzieciom zagłębić się w świat bohaterów i przeżywać razem z nimi kolejne przygody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz