Agora, Warszawa 2020.
Przygody ze zwierzętami
Wraca „Kuna za kaloryferem” po raz kolejny na rynek, z dopowiedzeniami, z przestrogami – żeby nie „pomagać” zwierzętom, bo najczęściej w dobrej wierze robi się im krzywdę – i ku radości czytelników. To bowiem zbiór tekstów, które dotyczą menażerii, jaka przewinęła się przez dom Adama Wajraka oraz Nurii, tekstów stworzonych z humorem i ogromną wiedzą na temat zwierząt. Fantastyczne jest nie tylko to, jak autorzy opiekują się „braćmi mniejszymi”, ale i – gdzie szukają pomocy (Andrzej Kruszewicz to jeden z tych, którzy nie zawodzą, ale zdarza się, że w sprawę włączeni zostają badacze zza granicy – i same zwierzęta robią międzynarodową karierę). Zaczyna się zwykle od przypadku – do Wajraka trafia zwierzę potrzebujące pomocy, wypchnięte z gniazda pisklę, malutkie wydrzątko, które straciło matkę, stworzenie osierocone lub ciężko chore. Na początku autor nie orientuje się dokładnie, w jaki sposób uratować zwierzaka, szuka zatem podpowiedzi (a w czasach przedinternetowych – zdaje się na własną intuicję), a następnie podporządkowuje swoją i Nurii codzienność potrzebom nowego domownika. Wiele razy przebudowuje okolicę, oddaje maluchom kolejne pomieszczenia w domu, a kiedy wyprowadza na spacery – może liczyć na dodatkowe atrakcje. Czasem nie udaje mu się odratować zwierzęcia, jednak w wielu przypadkach doprowadza do momentu, w którym może przyzwyczajać podopiecznego do samodzielności i wypuszczać go na wolność. Rozstania – jedne i drugie – są bardzo wzruszające. W książce „Kuna za kaloryferem” króluje jednak humor i dowcip – i za to Wajraka oraz Nurię pokochają odbiorcy z różnych pokoleń. To dobra publikacja, jeśli chce się zainteresować młodych czytelników „dorosłymi” książkami – nawet nie zauważą wysiłku wkładanego jeszcze w czytanie.
Ten autor wie doskonale, jak rozśmieszać i jak edukować odbiorców. Oczywiście nie prawi nikomu morałów (bo komentarze o zostawianiu młodych zwierząt rodzicom są po prostu konieczne), umie za to puentować żarty, przez co lekturę ciągle przerywa się wybuchami śmiechu. Raz będzie to śmiech z zachowań ptaków i czworonogów, raz – ze sposobu opisywania kolejnych podstępów i pomysłów ludzkich opiekunów. Adam Wajrak i Nuria Selva Fernandez rejestrują ciekawostki z takiej codzienności z dzikimi zwierzakami w domu, dzielą się też niezwykłymi rozwiązaniami, kiedy trzeba improwizować. Dają świadectwo wielkiej miłości do przyrody, uczą, jak chronić środowisko. I dostarczają rozrywki. Tom składa się z wielu opowieści – dotyczących różnych gatunków. Niektóre z tych opowieści układają się w serie, inne funkcjonują samodzielnie. Każda jednak dostarczy silnych wrażeń. „Kunę za kaloryferem” czyta się z różnych powodów – to lektura łącząca pokolenia. Niezbędnik dla tych, którym na sercu leży dobro zwierząt. Od tej książki bardzo trudno się oderwać, nie tylko ze względu na żartobliwy ton – ale i z uwagi na historie zasługujące na uwagę. Adam Wajrak i Nuria Selva Fernandez dzielą się przygodami niezwykłymi. A przy okazji można się przekonać, kogo zwierzaki słuchają bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz