Znak, Kraków 2016.
Zmiany
Powracają bohaterowie Krystyny Mirek, ku radości czytelniczek spragnionych ciepła i otuchy. We „Wszystkich kolorach nieba” o wiele mniej jest zła i cierpienia niż w „Większym kawałku nieba”, chociaż sercowe wzburzenia wydają się nieuniknione. Autorka dąży jednak do tego, by poukładać bohaterom losy i przygotować ich na nadejście szczęścia – bo to w końcu oczywisty finał zmagań z rzeczywistością. Pozostawia tylko kilka problemów, coraz bardziej blednących w obliczu nadziei na lepsze jutro.
Podstawowy temat to związek Igi i Wiktora, który wreszcie nabiera kształtów. Na przeszkodzie stoi teraz starsze pokolenie: ojciec Igi do perfekcji opracował manipulowanie uczuciami i potrafi ugrać sporo, nie licząc się kompletnie z życzeniami córki. Matka Wiktora z kolei nie zamierza oddać swojej pozycji w rodzinie: jeszcze nie została teściową, ale na każdym kroku usiłuje dać Idze do zrozumienia, że jest niemile widziana. W tym wypadku niezbyt przekonująco jawi się Ambre, mąż pamiętający ją z młodości i podobnych zmagań po drugiej stronie barykady. Owszem, jest potrzebny ktoś, kto uratuje panią Aleksandrę przed nią samą, ale bycie nieszczęśliwą a świadomie złośliwą to sprawy, których autorka tu nie oddziela. Ciekawie wypada metamorfoza Olka, trochę jakby Mirek chciała mu wynagrodzić wstrząsy z poprzedniego tomu. Z kolei Amelia, matka trójki dzieci usiłująca na nowo ułożyć sobie życie, przeżywa huśtawkę emocjonalną. Krystyna Mirek tym razem dość mocno zawęża tematy, koncentrując się najbardziej na Idze. To u niej dziać się będzie najwięcej – i w różnych kierunkach. U innych wszystko idzie zdecydowanie ku lepszemu, nawet przejściowe trudności tego nie zaburzają. Wiadomo, że i Iga znajdzie bezpieczną przystań, ale ta bohaterka doświadcza jeszcze bardzo zróżnicowanych przygód.
Krystyna Mirek pisze w sposób nienachalnie pogodny. Postacie mierzą się u niej albo z wielkimi uniesieniami (znajdują prawdziwą miłość, rozpaczliwie jej poszukują bądź zadowalają się namiastkami, realizują marzenia bez względu na przeszkody), albo z bardzo przyziemnymi sprawami (brak pieniędzy i perspektyw, problemy w pracy). Autorka zawsze sięga po tematy, na które istnieje dobre rozwiązanie: może na początku nieoczywiste (lub części bohaterów w ogóle niedostępne), ale do osiągnięcia przy odrobinie wysiłku i wsparcia (tu najlepszym przykładem jest sytuacja Olka, który nie może znaleźć sobie przyjaciół, bo wszyscy wpatrują się w swoje smartfony).
Krystyna Mirek „Wszystkimi kolorami nieba” dociera do czytelniczek, które chcą uwierzyć w poprawę losu, ale nie lubią łzawych fabuł i sentymentów. Tu bohaterowie twardo stoją na ziemi, kiedy trzeba, potrafią walczyć o swoje i rezygnować z przyjemności, żeby osiągnąć cel. Sytuacje stale się zmieniaj, bo nie ma postaci idealnych, każdy w jakiś sposób wpływa na decyzje innych, nie zawsze kierując się przy tym dobrymi intencjami. Ta powieść – zbudowana na obyczajowych dramatach i małych chwilach szczęścia – dodaje otuchy, zapewnia odbiorczyniom azyl i pobyt w świecie, w którym dobre emocje wygrywają. Krystyna Mirek przy tym upodobaniu do pozytywnych stron egzystencji nie zapomina ani o humorze, ani o różnicowaniu charakterów. Lubi swoje postacie, bez trudu można zauważyć, które chce otoczyć opieką. To wszystko przekłada się natomiast na obyczajową powieść dobrze rozbudowaną, rozwiniętą pod kątem uczuć i akcji. „Wszystkie kolory nieba” to historia obowiązkowa dla fanek literatury kobiecej, które przede wszystkim cenią sobie stopniowe odsłanianie relacji i celne porady dla postaci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz