czwartek, 26 czerwca 2025

Hanne Gjerde: Eternity. Wejdź do gry!

Kropka, Warszawa 2025.

Strata

Mama Kiana umarła. Chłopiec nie może się pogodzić z tą stratą, nie wie, jak ma dalej funkcjonować w tak niesprawiedliwym świecie. Choroba zabrała mu rodzicielkę, jednak pozostały wspomnienia. Dziecku to nie może wystarczyć. Na szczęście mama Kiana była projektantką gier komputerowych, a swoją pasją zdążyła się podzielić z synem. Razem tworzyli fantastyczne światy i plansze z zadaniami do wykonania. Eternity to zresztą ich wspólne dzieło, ostatnie, które ujrzało światło dzienne. Kiedyś Kian i jego mama grali razem, teraz chłopiec nie ma zamiaru wkraczać do wirtualnej przestrzeni. I gdyby nie pewna wiadomość, wysłana zresztą z konta, którym posługiwała się w grze mama, Kian nie zdecydowałby się na rozrywkę tego rodzaju. Teraz jednak dowiaduje się, że ma dobę na wypełnienie misji: wejście do Eternity, znalezienie mamy i opuszczenie gry. Stawka jest wysoka: jeśli chłopak nie wypełni zadania, zostanie uwięziony w świecie fantasy. Ale skoro i tak cierpi – może nie byłoby to takie złe rozwiązanie?

Eternity ma elementy ulubionych gier Kiana, powieściowa gra bazuje na tym, co znane jest odbiorcom-graczom. Są tu i wybuchające ptaki, i kwadratowe rośliny, miszmasz wiążący narrację z zainteresowaniami czytelników. Ale chwilowo nie o nawiązania i zapożyczenia chodzi. Liczy się spotkanie, jakiego bohaterowi brakowało. Kian w grze może spotkać swoją matkę – nie ma znaczenia, jak do tego dochodzi, tu marzenia mogą spokojnie pomieszać się z rzeczywistością i nie wszystko musi zostać wytłumaczone. Najważniejsze jest coś innego: takie spotkanie daje szansę na przepracowanie żałoby. Chłopak może zadać pytania, które wcześniej nie przyszłyby mu do głowy. Teraz jednak wie, co nie zostało powiedziane, jest bogatszy o całe swoje cierpienie i żal. Rozmowa z mamą jest trudna, zwłaszcza kiedy okaże się, że nie ma powrotu do wspólnego normalnego życia. Bo nawet fantazje mają swoje granice – przełamanie bariery śmierci byłoby tu wbrew wszelkim zasadom konstrukcji powieściowej. Kian otrzymuje jednak szansę na wyjaśnienie paru spraw i zyskanie pokrzepienia – mama powie mu rzeczy, które bohater bardzo chciałby usłyszeć. Pożegnanie, tym razem bardziej świadome, ma sens – jest wzruszające, ale nie przytłoczy czytelników, raczej zwróci ich uwagę na pewne kwestie i przyczyni się do lepszego rozumienia poczucia straty. Hanne Gjerde prowadzi tu dwa wyraźne wątki. W pierwszym koncentruje się na relacjach rodzice – dziecko. Ojciec, który od teraz musi samotnie wychowywać syna, musi nauczyć się rozmawiać z pociechą – i własne cierpienie odsunąć na dalszy plan. Matka – która przychodzi tylko w grze – skoro zyskuje głos, może podzielić się pewnymi przemyśleniami. Sam Kian także nie jest bezwolnym bohaterem bez własnych przemyśleń – nieważne, że to jego pierwsze trudne doświadczenie, musi pewne rzeczy przepracować osobiście. Drugi wątek to gra: czytelnicy, którzy lubią wirtualne rozrywki, będą tu cieszyć się opisami kolejnych komplikacji i wyzwań na planszach. Fabuła gry nawet nie musi być do końca jasna dla odbiorców, liczy się tylko zasygnalizowanie wirtualnej przestrzeni i prawdziwości gry. Powieść o żałobie jest trudna i niewygodna, ale jest też atrakcyjna dla dzisiejszych małych odbiorców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz