Marginesy, Warszawa 2025.
Kryzys
To jest świat zdecydowanie nieprzyjazny ludziom. A przynajmniej tym ludziom, którzy mają najwięcej do stracenia. W „Przyszłości” Naomi Alderman stawia na apokalipsę. Posiłkuje się pandemią COVID-19, ale świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że kolejna choroba będzie znacznie bardziej niebezpieczna i nawet jeśli ludzie błyskawicznie wdrożą zasady postępowania (kwarantanny, maseczki i dystans społeczny), to i tak niewiele da, bo wirusy rozprzestrzeniać się będą szybciej i będą bardziej śmiercionośne. Żeby uchronić się przed najczarniejszym scenariuszem, trzeba zawczasu opracować sobie plan ucieczki. I taki plan powstaje: w futurystycznej rzeczywistości da się odciąć od zwykłego życia i przenieść do głuszy, z dala od ludzkich siedzib. To będzie oznaczało koniec – ale przynajmniej na własnych zasadach. W „Przyszłości” spodziewany koniec nadchodzi całkiem szybko. A niesie ze sobą rozmaite niekoniecznie krzepiące wydarzenia. Nie pomogą nawet kombinezony – kiedyś przystosowane do uprawiania cyberseksu, teraz przerobione tak, żeby ratowały życie i podawały leki w zależności od potrzeb (sztuczna inteligencja zaczyna rozwijać w sobie empatię). Kres nadchodzi.
Kres to także temat, który głoszą samozwańczy kaznodzieje – sekty podsycają niepokoje społeczne, a już na pewno przygotowują swoich wyznawców na nadejście końca. Kazania budowane na wątkach biblijnych dobierane są tak, żeby siać panikę – i żeby łatwiej było sterować ludźmi. W takich warunkach najlepiej poradzą sobie ci, którzy od początku wychowywani byli według strategii przetrwania: oni nie stracą zimnej krwi, gdy zostaną odłączeni od internetu i od wskazówek ze strony AI. Oni też najbardziej przydadzą się ze swoimi zdolnościami do logicznego myślenia i dostosowywania się do panujących warunków. A przecież przed katastrofą na ogromną skalę ludzie prowadzą zwyczajne życie, chcą kochać, cieszyć się i pracować. Niektórzy będą pomnażać majątek, inni – uczyć się funkcjonowania w nowych dla siebie przestrzeniach. Naomi Alderman w powieści „Przyszłość” szuka sposobu na przedstawienie trwania w jego całej rozciągłości – i na manifestowanie zwyczajności mimo wszystko. Nie wybiera prostych emocji – trzeba się trochę wysilić, żeby lepiej poznać jej bohaterów i zaakceptować ich życiowe decyzje oraz relacje. Co pewien czas „Przyszłość” przerywana jest wielogłosowym chaosem z forum – to tu pojawiają się teksty kazań i komentarze użytkowników, którzy nie do końca wiedzą, jak interpretować podawane im rewelacje. Przygotowania do końca świata w każdym razie trwają – i uwidoczniają ludzkie słabości. Wszystko zależy od perspektywy – i od ceny, jaką chce się zapłacić za życie, kiedy inni nie będą mieli tyle szczęścia. „Przyszłość” to powieść gęsta, która zadaje trudne pytania i utrzymuje odbiorców w niepewności bardzo długo. Jednocześnie i paradoksalnie wprowadza w zdegenerowany świat, który powinien przestać istnieć, żeby można było zacząć układać go na nowo. „Przyszłość” to na pewno książka niewygodna i pozbawiona schematycznych scenariuszy. To powieść, która uruchamia refleksję nad kodeksem wartości w dzisiejszym świecie – i nad ludzkimi potrzebami poszukiwania autorytetów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz