niedziela, 9 czerwca 2024

Mattia Corrente: Ucieczka Anny

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2024.

Wina

To małżeństwo wydawało się zgodne. Jedna z tych par, których żadne przeciwności losu nie są w stanie zniszczyć, ludzie, którzy będą za sobą na dobre i na złe. Severin przecież bardzo kocha swoją żonę i był pewny wzajemności. Tyle że pewnego dnia budzi się bez Anny i w tym świecie trudno mu się odnaleźć. Musi rozwiązać zagadkę zniknięcia żony – odkryć, co się stało z Anną i dlaczego postanowiła go opuścić. Przemierza kolejne ulice i miejsca, które mogłyby mieć związek z wydarzeniem, wypytuje ludzi znających Annę – ale nie może wpaść na żaden trop. Dopiero uważna analiza przeszłości będzie krokiem do poznania prawdy. Severin na początku funkcjonuje w roli ofiary. Ma wiele powodów do tego, żeby czuć się pokrzywdzony i zdezorientowany – zwłaszcza że jest już w wieku, w którym coraz trudniej radzić sobie z nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Nic dziwnego, że skrywa twarz pod kapeluszem – fedora staje się rekwizytem niemal nieodłącznym w prezentowaniu tego bohatera, ale ma też znaczenie dodatkowe, z czasem wyjdzie na jaw drugie dno tej historii. Jest też w powieści stanowisko Anny – wizja zupełnie odmienna od tej, którą kreuje Secverin. Anna po prostu nie może zostać w domu, nie po tym, co się stało. Przeszłość zaważa na jej losach – kobieta wie już nie tylko, jaki los zgotowało jej społeczeństwo, ale także – jakie są priorytety męża. Nie może mu wybaczyć pewnej decyzji. Dość szybko to ona staje się pokrzywdzoną, nie tylko we własnych oczach, ale i w oczach odbiorców. „Ucieczka Anny” to propozycja wyjątkowa ze względu na oryginalne ujęcie tematu – relacji międzyludzkich. Mattia Corrente o rzekomo standardowej parze pisze w sposób, który zasługuje na uwagę – stopniowo wprowadza czytelników coraz głębiej w świat małżeństwa i w traumy będące rezultatem niekoniecznie właściwych (w ujęciu niektórych) decyzji. Na przykładzie Anny i Severina widać wyraźnie, jak różne mogą być oceny jednego wydarzenia ze strony zaangażowanych bezpośrednio: tyle, że żeby naświetlić kontekst, autor buduje całą warstwę dramatyczną. Nie ma tu mowy o sielance i o zachęcie do wprowadzania wzajemnego zaufania – wręcz przeciwnie, okazuje się, że nawet osoba, którą zna się doskonale, może zaskoczyć (i to zaskoczyć nieprzyjemnie).

Bardzo gęsta od emocji jest ta powieść i ważna dla odbiorców – nie przynosi czystej rozrywki, a refleksję nad kondycją związków i nad problemami, które mogą stać się zalążkiem konfliktów nie do rozwiązania. Mattia Corrente szuka też oceny samych społeczeństw, które bez wahania mogą skazać kobietę na rodzenie dzieci i zajmowanie się domem, bez względu na jej osobiste aspiracje. Tutaj z kolei samostanowienie przegrywa z przyzwyczajeniami i z przekonaniami lokalnych społeczności. Anna może boleśnie przekonać się, czym kończy się poleganie na stereotypach. „Ucieczka Anny” to opowieść o ostateczności – w dodatku w sytuacji, która wcale nie jest jednoznaczna i nie wyzwoli oczywistych reakcji. Ta książka może bardzo zintensyfikować odbiór – przez brak idealnych rozwiązań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz