Kropka, Warszawa 2024.
Czytanki w starym stylu
Nadine Debertolis kieruje się wyraźnie ku temu, co dzisiaj w literaturze czwartej zapomniane. Wybiera formę opowiadań lub historii, które przedstawia się dzieciom przed snem – o niezbyt rozbudowanej fabule, pozbawione ekstremów emocjonalnych relacje mają wyciszać i usypiać najmłodszych. „Opowieści o kolorach” to właśnie tego rodzaju powrót do przeszłości. Zestaw barw wyznacza tutaj tematykę opowiadań – chodzi przede wszystkim o to, żeby nakreślić pewną przestrzeń i dać się zainspirować tym, co mogą stworzyć ilustratorzy – kolory jako takie nie będą trafiać do tematów narracji. Autorka woli za to, żeby dzieci zastanowiły się nad barwami i żeby przeżywały przygody różnych bohaterów. Raz będą to bajkowe stworki, raz – zwierzęta lub ludzie. Wszystko po to, żeby dzieciom nie znudziła się książka. Łatwo byłoby to osiągnąć za sprawą rutyny albo schematów literackich – tu jednak ich nie ma, a kolory jako lejtmotyw tomiku to subtelne spoiwo, nie wyznacznik zawartości.
Można jednak na tej publikacji ćwiczyć nazwy czy rozpoznawanie kolorów – każde opowiadanie rozpoczyna się od rozkładówki z zestawem odpowiednich ilustracji i podpisami (co jest białe, co jest żółte itp.). Wszystkich tych motywów można później szukać w opowiadaniu – będzie to dodatkowe ćwiczenie na spostrzegawczość dla dzieci, czy – trening uważności. Kolejne strony są bogato ilustrowane (łatwo się domyślić, że dominujący jest kolor z tytułu części książki – więc obrazki sprawiają wrażenie spójnych i przyjemnych w odbiorze, nie są też przesadnie infantylizowane, nawet mimo uproszczeń). W tekstach sporo jest ekspresji, wykrzyknień, onomatopei – tak, żeby trochę ułatwić dorosłym interpretowanie bajek i wydawanie odpowiednich odgłosów podczas czytania dziecku. Nadine Debertolis pisze prosto. Zarówno jeśli chodzi o konstrukcje fabularne, jak i o samą realizację – ucieka od rozbudowanych fraz i od długich opisów, wie, że jej odbiorcy nie będą w stanie zbyt długo skupiać się na tekście. Zaznacza zatem tylko to, co najważniejsze dla zrozumienia całości – i takie rozwiązanie dobrze się tu sprawdza, bo też i mali odbiorcy nie potrzebują literacko rozłożystych opowieści. Czerpią przyjemność ze śledzenia fabuły a nie z warsztatu literackiego. Każde opowiadanie odnosi się do innej kwestii, wyzwalane jest przez kolor, nigdy zatem nie wiadomo, co przyniesie kolejna historia – i jakie motywy zainspirowały autorkę do snucia historii. Oczywiście dzieci będą tu przeżywać przygody bohaterów i kibicować im, ale nie wyzwoli ta książka żadnego emocjonalnego rozedrgania, to publikacja w sam raz dla rodziców, którzy chcą uspokoić swoje pociechy i przygotować je do spania. Autorka sięga po zagadnienia lubiane przez najmłodszych, stara się tak prowadzić opowieści, żeby były oczywiste dla odbiorców, a jednocześnie – intrygujące w jakimś aspekcie. Stawia na klasykę w formie i treści, nie szuka nowatorskich rozwiązań ani wyłamywania się z tego, co sprawdzone. Jedyny problem z „Opowieściami o kolorach” mogą mieć zmęczeni dorośli – ich rytm historyjek najszybciej uśpi. Dzieci – przyciągnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz