Luna, Warszawa 2023.
Atak szczytowy
Amy McCulloch doskonale wie, jakimi prawami rządzą się thrillery - i fakt, że czerpie z literatury górskiej, nie spycha jej z obranej trasy. "Bez tchu" to książka, która ani na moment nie zapomina o kryminalno-sensacyjnej proweniencji, nie ma tu powtarzania wiadomości ze wspomnień wspinaczy ani analizowania tego, co w literaturze górskiej niezmienne. Cecily Wong to dziennikarka, której wspinaczka nie wychodzi zbyt dobrze. Jednak bohaterka ma towarzyszyć jednemu z himalaistów i stworzyć o nim artykuł, który wstrząśnie społeczeństwem. Żeby dobrze zrealizować swoje zadanie, Cecily Wong nie ma wyjścia: musi dołączyć do programu "Czternaście na lekko" i brać udział w wyprawach. Nawet jeśli chodzi o prostą rozmowę lub możliwość lepszego poznania obiektu zainteresowania, warunki stawiane przez wspinacza wydają się ekstremalnie trudne do zrealizowania. Cecily ma na koncie spektakularną porażkę, która - paradoksalnie - przyniosła jej sporą sławę. Teraz jednak nie chce utrudniać zdobycia szczytu, szuka metody na to, żeby udowodnić innym, że można w górach na niej polegać. Od czasu do czasu Cecily dzieli się z czytelnikami fragmentami swoich artykułów albo notatek do nich: chce udowodnić, że ma dobre pióro i poradzi sobie z każdym wyzwaniem - literackim. Bo z górskimi bywa różnie.
Góry wszystko wyostrzają. Nie ma tu miejsca na błędy ani na niesnaski, a ponieważ wspina się razem sześć obcych sobie osób - tarcia wydają się nieuniknione. Ci, którzy nie pasują do zespołu, będą musieli się usunąć, żeby nie przeszkadzać liderom. Cecily wcale nie nadaje się na górską twardzielkę. Każda kobieta spotykana w drodze na szczyt znacznie lepiej radzi sobie z wyzwaniami. A jednak Cecily - jako amatorka - osiąga imponujące rezultaty. W końcu to walka o jej byt.
Góra nie wybacza. Zwłaszcza jeśli ktoś przestanie się koncentrować. Tu łatwo narobić sobie wrogów, bo nie wszyscy należą do wyrozumiałych. Do tego wysokość sporo komplikuje: ludzie zaczynają się zachowywać inaczej pod wpływem warunków atmosferycznych. Stają się nieprzewidywalni i wręcz niebezpieczni dla siebie nawzajem. Cecily nie może być obojętna wobec niepokojących sygnałów z zewnątrz. W obozie nie czuje się pewnie, zwłaszcza gdy odkrywa ślady obecności kogoś, kogo nie powinno tam być. Jeszcze nie wyznała zespołowi całej prawdy, jeszcze nie zapracowała sobie na pełne zaufanie, więc ma powody do niepokoju, napędzana lekkimi wyrzutami sumienia. Amy McCulloch całkiem dobrze przedstawia dylematy bohaterki, ale nie zajmuje się analizowaniem jej stanów duchowych - pozwala raczej, żeby czytelnicy wyciągali wnioski z zachowań i relacji w zespole. Sytuację utrudnia fakt, że to Cecily dokonuje obserwacji, które mogą zmienić układ sił. Sama wspinaczka i szansa na zdobycie szczytu przestaje mieć znaczenie, kiedy okazuje się, że na górze grasuje morderca. Nie dość, że można stracić życie przez upadek, lawinę albo wpadnięcie do szczeliny, trzeba jeszcze pilnować siebie, żeby nie wpaść w pułapkę zastawioną przez tajemniczego przestępcę.
I Amy McCulloch wykorzystuje sceny ze wspinaczki - sama przeżywała takie przygody w wysokich górach, jest zatem w stanie prezentować ten świat bez odwoływania się do schematów z literatury górskiej. Jest przy tym bardzo przekonująca, wie, jakie emocje towarzyszą wspinaczom i co może decydować o ich chwilach słabości. Dobrze się "Bez tchu" czyta. To książka starannie obmyślona i z dobrą intrygą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz