Kropka, Warszawa 2022.
Stres
Dzisiaj taka publikacja nie mogłaby zaistnieć na rynku wydawniczym, a coś, co jeszcze kilka dekad temu wydawało się naturalne w literaturze dla dzieci, obecnie może nawet szokować. "Thomasina. O kotce, która myślała, że jest bogiem" to pozycja rozbudowana i pełna silnych wrażeń, do jakich dzisiejsi młodzi odbiorcy przyzwyczajani przez twórców nie są. Zamiast oszczędzania bohaterów jest tu stała bliskość śmierci i chorób (te nie omijają też kilkulatków), a zabawa w urządzanie pogrzebów to coś normalnego dla kolegów. Nikt nie zastanawia się głębiej nad kwestią przemijania - jest ona naturalnym dodatkiem do życia. W efekcie odbiorcy mogą oswoić się z rozmaitymi przeciwnościami losu i przekonać, że w każdej chwili można stracić coś, co się kocha.
Mary, bohaterka tomu, ma siedem lat i ukochaną kotkę, Thomasinę. Nie ma za to mamy, która zmarła przy porodzie. Mary wychowuje ojciec - który raczej nie wie, czego do szczęścia potrzebują małe dziewczynki. Ojciec Mary jest weterynarzem, chociaż nieszczęśliwym: marzył o tym, żeby zostać lekarzem, ale nie udało mu się pomagać ludziom, musi zadowolić się leczeniem ich pupili. Łatwo się domyślić, że w związku z tym rozczarowaniem życiowym nienawidzi swojej pracy - a przynoszone mu zwierzęta najchętniej usypia (wykorzystując do tego celu szmatkę nasączoną chloroformem. Nawet przyjaciel pastor nie jest w stanie nakłonić mężczyzny do większej życzliwości i empatii wobec właścicieli zwierząt, którzy przychodzą po pomoc, a opuszczają klinikę w przekonaniu, że zawiedli swoje ukochane stworzenia. Nic nie zmienia się nawet wtedy, gdy ukochana kotka Mary, Thomasina, zapada na dziwną chorobę. Dziewczynka biegnie po pomoc do ojca i dowiaduje się, że kota trzeba jak najszybciej uśpić, bo nie da się mu pomóc. Wprawdzie w tym czasie weterynarz przywraca do życia psa, który jest potrzebny jako przewodnik, ale dość pochopnie wydaje wyrok na domownika. Mary zaczyna chorować i gaśnie w oczach.
Powolne odchodzenie Mary trwa niemal przez całą książkę, a Thomasina od początku mówi o dniu, w którym umarła. Do takich sposobów prowadzenia narracji dzisiejsze dzieci nie są raczej przyzwyczajone, więc często będą podczas lektury odczuwać dyskomfort - chociaż jeszcze kilkadziesiąt lat temu obecność śmierci i chorób w literaturze czwartej nikogo nie dziwiła i nie szokowała. "Thomasina. O kotce, która myślała, że jest bogiem" to książka, która będzie zadziwiać. Poza cierpieniem Mary i tęsknotą za ukochaną kotką pojawia się tu też temat dręczenia zwierząt w cyrkach - i to już obrazy drastyczne nawet dla dorosłych czytelników, mimo tego że obecnie świadomość na temat losów czworonogów w trupach wędrownych mocno wzrosła i nie ma już przyzwolenia na podobne zachowania. Paul Gallico kieruje swoje oskarżenia w stronę konkretnej grupy ludzi, jednak pojawia się (obowiązkowy już chyba) przypis wyjaśniający coś oczywistego, że nie są to poglądy wydawnictwa, a krzywdzący stereotyp - to chyba jedyna metoda, by nie okaleczać klasyki). Na pewno "Thomasina" jako lektura dla młodszych czytelników wymagać będzie jeszcze innych objaśnień oraz przygotowania na temat bliskości śmierci (wizja weterynarza bez wahania skazującego na śmierć chore zwierzaki niepotrzebnie zdenerwuje dzisiejszych odbiorców), ale to książka dostarczająca silnych emocji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz