wtorek, 15 lutego 2022

Marlon James: Czarny lampart, czerwony wilk

Echa, Warszawa 2021.

Poszukiwania

W tej powieści nic nie może być oczywiste. Tylko tyle, że zaginęło dziecko i na poszukiwania wyrusza Tropiciel - wraz z rozmaitymi przewodnikami, którzy rozumieją świat z pogranicza jawy i snu, wierzeń i wątpliwości. Tropiciel przemierza szlaki, narażając się na wciąż nowe niebezpieczeństwa i tylko hasło "pierdolić bogów" powraca jak ponury refren pokazujący jednocześnie wszechmocność bohatera i jego bezradność w obliczu działań sił wyższych. Marlon James nie zamierza czytelników rozpieszczać. Podsuwa im monumentalną powieść, olbrzymią rozmiarami, ale nie dość przesyconą wydarzeniami, w dużej części opartą na prostych dialogach, w których nieoczywiste wychodzi na pierwszy plan. Nie ma jak ominąć kłopotów, bo zwiastuje je wszystko. Do tego śmierć miesza się ciągle z pożądaniem - i w obliczu tych zjawisk blednie wątek kryminalny. Tak naprawdę nie ma znaczenia ani anonimowe zaginione dziecko, ani demony, które mogą opętać nie tylko najmłodszych. Ma znaczenie wyłącznie droga - w wersji literackiej. Droga, która jest jednocześnie celem i metodą.

Marlon James bardzo dużo od swoich czytelników wymaga, chociaż stwarza pozory powieści fantasy. Unika jednak gatunkowych schematów, poszukuje raczej nowych środków wyrazu, próbuje zaskoczyć odbiorców i zmusić ich do przewartościowań lekturowych. Eksperyment, który oferuje, nie wszystkim przypadnie do gustu - między innymi za sprawą rozmycia treści. Wprawdzie dość przekonująco wypada autor, kiedy usiłuje nakreślać relacje wśród przedstawicieli prymitywnych kultur, jest w stanie całkiem nieźle zaprezentować inność dzikości - ale w pewnym momencie czytelnikom zabraknie uzasadnienia dla dalszej lektury. Sprawność warsztatowa to jedno - ale powraca wrażenie, że Marlon James ukrywa tym brak rozwiązań w samej treści. Potrafi oczarować motywami z wierzeń i programową naiwnością części postaci, łatwo manewruje między światem realnym i tym wyobraźniowym, stanowiącym podstawę do tworzenia się ludowych religii, ale gubi po drodze sensy i dosłowności. W "Czarnym Lamparcie, Czerwonym Wilku" to czary przejmują część wyjaśnień - automatycznie trudniej będzie czytelnikom przejść do świata przedstawionego. Chyba że skoncentrują się na samej melodii języka, na przaśności części komentarzy i na celności w omawianiu zjawisk charakterystycznych dla prymitywnych ludów. Jest to powieść rozłożysta i trudna - a jednocześnie magnetyczna, jeśli ktoś ceni sobie nieoczywiste rozwiązania i niespodzianki wywoływane przez czystą kreację. Co ciekawe, autor utrzymuje rytm poppowieści, nie stara się uwodzić czytelników słowem - wprawdzie odrobinę modyfikuje języki kolejnych części tomu (każda ma rzucić nowe światło na śledztwo), ale najbardziej interesuje go pulsujący rytm książki. Żeby go uzyskać, tworzy zatem historię płynną i magmową. Specyficzny to tekst i na pewno momentami rozdrażni czytelników, ale jednocześnie budzi podziw dla sprawności stylistycznej autora i pomysłów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz