Marginesy, Warszawa 2022.
Z cienia
Krzysztof Umiński chce poprowadzić opowieść, która odsłoni przed czytelnikami kulisy pracy nad przekładami wybitnych dzieł literackich. Sięga do biografii oraz wspomnień trzech pań - Joanny Guze, Anny Przedpełskiej-Trzeciakowskiej i Marii Skibniewskiej, żeby zaprezentować możliwości literatury zapewniającej azyl w trudnych czasach. Tłumaczenia, które pozwalały na obcowanie ze słowem i - w pewnym stopniu tworzenie - dawały też większą wolność niż sam proces pisania. Z tego założenia wychodziły bohaterki tomu, kiedy szukały dla siebie zajęcia. Sam Krzysztof Umiński liczy na to, że trafił na temat-samograj, że książka powstanie niemal sama i zaskoczy również autora - dlatego też wybiera konwencję patchworku i trochę ucieka od porządkowania wiadomości na temat kolejnych pań. Informacji szuka nie tylko w rozmowach, ale i w materiałach źródłowych, sprawdza życiorysy i odkrywa perypetie wydawnicze. Ma w tym cel: zamierza przekonać czytelników o wyjątkowości zawodu tłumacza i o tym, że niesie on ze sobą przeróżne intelektualne wyzwania. Czasaim zestawia fragmenty, które przeszły do historii właśnie dzięki wyczuleniu na słowa autorów przekładów, innym razem przypomina, jakie łamigłówki przynoszą cytaty w dziełach. Zdarza mu się kilka razy porównać charakterystyczne frazy - i pokazać, jak wyglądała droga do nich, gdzie tłumacze decydowali się na poważniejsze odstępstwa od oryginału na rzecz brzmienia i gdzie pomysły tłumaczy przetrwały. Daje odbiorcom przegląd zjawisk, o których ci nie mieli pojęcia - i przypomina, jak wiele komplikacji łączy się z przybliżaniem dzieł z innego kraju. A jednak dla bohaterek tej publikacji tłumaczenia to nie tylko ciężka praca, ale i sztuka.
Nie ma tu koncentrowania się na samych biografiach: chociaż wielu czytelników na nazwiska tłumaczy nie zwraca uwagi i chociaż czasami przydałoby się trochę faktów przytoczyć, Umiński rezygnuje z tworzenia biograficznych szkiców. Bardziej zależy mu na podkreślaniu specyfiki pracy, na akcentowaniu ciekawostek (które często sam odkrywa w procesie gromadzenia materiałów do książki). Pisze trochę fragmentami: stawia na anegdoty, ale nie układa ich na osi czasu, woli raczej przechodzić od tematu do tematu niż budować chronologiczny zestaw doświadczeń tłumaczek. Ma na to wpływ także wybiórczość: nie wszystkie fakty czy wydarzenia zasługują na uwagę, więc dzięki takiemu podejściu autor nie musi tłumaczyć się z dokonywanych wyborów. I tak może spopularyzować pracę bohaterek książki, a dodatkowo przekonać czytelników, że warto doceniać translatorskie dokonania. Rejestruje niejako przy okazji decyzje wydawnicze oraz możliwości i ograniczenia związane z działalnością w PRL-u PIW-u czy Czytelnika. Zwykle nie zajmuje się zbyt długo analizą pojedynczych dzieł w przekładach - wyjątek robi dla twórczości Tolkiena, z jego powieści tworzy rozbudowany przykład pracy tłumaczy. Z rzadka nawiązuje za to do życia prywatnego bohaterek książki, o wiele bardziej intryguje go sam motyw potyczek ze słowną materią. I na tym w tomie bazuje. I nawet jeśli czasami sprawia wrażenie, jakby nie był do końca pewny, do czego dąży i co chce osiągnąć swoją książką, jest w stanie przyciągnąć czytelników tym, co rzadko spotykane w opracowaniach. Pochyla się nad pracą, której efekty rzadko się docenia i rzadko się dostrzega - przywraca tłumaczom miejsce w dyskursie publicznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz