wtorek, 15 czerwca 2021

Alex Schulman: Daleko, coraz bliżej

Muza SA, Warszawa 2021.

Coraz ciężej

Niezbyt przekonuje Alex Schulman do świata przez siebie wykreowanego w powieści „Daleko, coraz bliżej”, a to za sprawą nastawienia na thriller psychologiczny bez podbudowania akcji w psychice bohaterów. Prowadzi autor narrację, która pokazuje losy trzech braci. W dzieciństwie chłopcy byli przez rodziców non stop podżegani do rywalizacji i do konkurowania ze sobą, nie nauczyli się współpracy ani empatii. Byli w stanie robić sobie nawzajem krzywdy – i to w sposób wykraczający poza zwykłe przekomarzanki między rodzeństwem. Dorośli – zdecydowanie winni tej sytuacji – każdorazowo podsycali atmosferę nienawiści, proponując kolejne konkursy i wyzwania dla swoich synów. Teraz, po latach, trzej mężczyźni muszą wrócić do miejsca, w którym wszystko się zaczęło – żeby rozsypać prochy matki. Dzieciństwo nie kojarzy im się sielankowo, dlatego też sama wyprawa będzie wiązać się ze skomplikowanymi uczuciami i z odkryciami prowadzącymi do rozwiązania dawnych spraw. Jednak problemy wciąż się nawarstwiają. Dawniej trzej synowie byli świadkami agonii ojca, później stracili matkę – również w wyniku ciężkiej choroby, sprowadzającej cierpienie i ból. Jednak liczą się rany z dzieciństwa, wciąż żywe i nie do zaleczenia. Teraz trzej mężczyźni nie potrafią pogodzić się z dawnymi traumami, a dodatkowo szukają sposobu na porozumienie: muszą jakoś odbudować swoje relacje, żeby dalej żyć.

Autor decyduje się na narrację poszatkowaną. Przeplata wydarzenia z przeszłości z aktualnymi scenkami, zwraca uwagę na potężne emocje bohaterów – nie pozostawia im wyjścia, to opowieść do przeżywania. A jednocześnie opowieść, która nie pozwala do siebie przekonać. Wszystko dlatego, że Schulman rezygnuje z uprawdopodobnienia akcji pod kątem psychologicznym: nie chce pokazywać realnej codzienności, a jedynie kino moralnego niepokoju. Robi wszystko, żeby spiętrzyć problemy, skupia się wyłącznie na tym, co złe albo przykre, zupełnie jakby postrzegał świat tylko w ciemnych barwach. I przez tę przesadę w koloryzowaniu codzienności z powieści traci automatycznie wiarygodność. Jasne, można sobie wyobrazić rodzinę patologiczną – ale rodzaj więzi między postaciami nie jest uargumentowany, nie znajduje potwierdzenia w warstwie psychologicznej. To dziwne: wygląda bowiem tak, jakby autor realizował założenia fabularne bez odwołania do realizmu, jakby nie pamiętał, że tworzy portrety ludzi, którzy powinni przynajmniej odrobinę prawdziwie wypadać w kontekście samych wydarzeń. Autor przeskakuje od przeszłości do teraźniejszości i za każdym razem szuka w rzeczywistości punktów przygnębiających. Podkreśla motyw śmierci i wzajemnych nieporozumień – ale tego, co bohaterowie przeżywają, nie widać w ich uczynkach. I to będzie dla czytelników problemem w książce: trudno zaakceptować opowieść, która do tego stopnia nie przekonuje. Owszem, jest tu dopracowana narracja, język powieści zwraca uwagę, wypełniony jest detalami i celnymi spostrzeżeniami – ale to za mało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz