Lira, Warszawa 2020.
Trup w szafie
W Krukielnikach Malwina i Eliza, dwie przyjaciółki w wieku mocno średnim, zamierzają trochę odpocząć. Najpierw trafiły wprawdzie do Józki Kolejarki, ale ze względu na gadatliwość gospodyni i na krasnala w jej ogródku postanowiły przenieść się gdziekolwiek, gdzie tylko znajdzie się wolny pokój. Gotowe są przystać na różne niewygody, byle tylko uciec od wątpliwej ozdoby – tak zaczyna się tom „Wszystko przez krasnala”, druga część serii Malwina i Eliza na tropie. Oczywiście bardzo szybko z szafy wypada trup, dwie panie, które trudnią się amatorskimi śledztwami odkrywają, że jedyny pokój, jaki pozostał wolny w pobliżu, ma dość niezwykłą zawartość. Nie dość, że kobiece zwłoki zostały porzucone w szafie, więc nie będzie można się do końca rozpakować, to jeszcze morderca polał je czymś, co pozostawia zapach bergamotki. Bohaterki mają sporo do myślenia – bo jasne jest, że zaangażują się w śledztwo. Miejscowi śledczy także ruszają do akcji, a współpraca może dać wiele dobrego. Zanim to jednak nastąpi, Malwina i Eliza same muszą wyciągać wnioski na temat wydarzeń. W pensjonacie roi się od dziwnych postaci, tylko recepcjonistki zlewają się w jedną – dość karykaturalizowaną – postać, nie daje się ich odróżnić. Pozostali goście i bywalcy to typy bardzo charakterystyczne i w sporej części także podejrzane. A mordercę trzeba złapać choćby po to, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo.
Małgorzata J. Kursa chce, żeby również Kraśnik doczekał się swoich bohaterów kryminałów, Malwina i Eliza to dwie kraśniczanki, które tym razem udają się do wymyślonej miejscowości. Nie ma to jednak większego znaczenia dla samej fabuły – mogłyby być z każdego miejsca, bo autorka nie przejmuje się zbytnio wskazywaniem miejsc i tropów. Liczy się dla niej sama konstrukcja śledztwa – snuje intrygę i pozwala ją stopniowo rozplątywać bohaterom. Czasami trochę z przypadku, czasami dzięki charakterom, a czasami – w wyniku przekazywania informacji. W pensjonacie nie ma czasu na nic poza śledztwem, Malwina i Eliza trochę się przekomarzają, kiedy muszą zająć się prozaicznymi codziennymi czynnościami, ale to tylko służy podkreślaniu ich przyjaźni i głębokiej relacji. Sama autorka nie przejmuje się także psychologicznymi meandrami – wszystko tu jest proste i oczywiste, oparte na stereotypach i schematach. Ma przynieść dobrą zabawę. Autorka gdzieś w tle stale ma w pamięci motywy z książek Joanny Chmielewskiej, ale bardzo je upraszcza – trochę tak, jakby inspirowała się humorystycznymi kryminałami, ale brakowało jej siły przebicia. Są Malwina i Eliza bohaterkami z czytadła na jeden raz, dla tych, którzy nie lubią przedzierać się przez skomplikowane i zawiłe opowieści kryminalne, a potrzebują rozrywki w danym momencie. I nie jest to zarzut: Małgorzata J. Kursa znalazła sobie miejsce na rynku literatury rozrywkowej i może się tu sprawdzać, pisząc dla szerokiego grona czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz