sobota, 3 października 2020

Irene Marienborg: Pola mówi: pada!

Media Rodzina, Poznań 2020.

Radość pogodowa

Jeżeli rozpowszechniło się przekonanie, że w czasie deszczu dzieci się nudzą, powtarzane do znudzenia hasło może rzeczywiście przekonać maluchy, że deszcz to powód do rozpaczy. Wprawdzie dzisiejsze kilkulatki raczej spędzą czas niepogody z nosami utkwionymi w smartfonach niż w oknach w oczekiwaniu na możliwość wyjścia z domu – jednak atmosfera w domu może ulec znacznemu pogorszeniu. I żeby zapobiec katastrofie, Irene Marienborg podsuwa rozwiązanie za sprawą małej Poli. Bohaterka serii picture booków odkrywa tym razem uroki deszczu. Jedna z zalet niepogody to możliwość wyjścia z domu w nowych pięknych kaloszach. Dla Poli to rzeczywiście atut: uwielbia te buty, więc narzekać nie będzie. W kaloszach można skakać po kałużach. Chyba że akurat przyjdzie tata i wyjaśni, że trzeba jeszcze parasola lub kurtki przeciwdeszczowej. Kilka razy tata wkracza w zabawę, ale jego wskazówki i polecenia tylko urozmaicają rozrywkę. Pola między innymi wybierze się w podróż parasolem, uratuje misia z powodzi, albo... zorganizuje orkiestrę deszczową: przecież krople wody tak pięknie grają, kiedy wpadają do różnych naczyń albo uderzają w przedmioty. Dziewczynka sama dołącza do muzykowania. Jak można w takich warunkach w ogóle mówić o nudzie?

„Pola mówi: pada!” to bardzo drobna książeczka, niemal zeszyt. Mały picture book, starannie wydany i bardzo charakterystyczny. Irene Marienborg ogranicza do minimum tekst, jednak nie upraszcza fabuły ponad miarę – nie podąża w przewidywalnym kierunku, stara się zaskakiwać czymś dzieci, tak, żeby nie nudziły się podczas czytania. To jej się znakomicie udaje: historyjka angażuje nie tylko te kilkulatki, które nie przewidzą, co stanie się dalej. Deszcz jako refren historii wzbudza zainteresowanie. Pola zaraża entuzjazmem, a sam fakt, że łatwo jest powtórzyć warunki pogodowe przedstawione w tomiku – może intrygować. Maluchy ucieszą się z takiego obrotu spraw, skoro dadzą radę naśladować bohaterkę i przeżywać samodzielnie jej przygody. Marienborg chce, żeby podczas lektury rozwijała się wyobraźnia odbiorców.

Uwagę zwraca nie tylko zestaw dobrych pomysłów i humor w tekście – liczą się tu również przekarykaturyzowane rysunki. Pola ma nieproporcjonalnie dużą głowę, sama jest jednak malutka. Zwłaszcza kiedy w kadrze pojawi się tata – przedstawiony z perspektywy dziecka, więc złożony wyłącznie z wielkich nóg. Kolorystyka stonowana, dopasowana do pogodowego tematu – porządkuje tę książeczkę. Pola jest sympatyczna i zaprasza do lektury. Tomik, który dzieci mogą oglądać – albo czytać razem z rodzicami – wpisuje się w serię, a do tego nie męczy schematycznością. Irene Marienborg znajduje temat do opowieści tam, gdzie inni autorzy rzadko zaglądają – a realizuje go z wielką wprawą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz