Czarne, Wołowiec 2020.
Luksusowy supermarket
Żeby dostać się do budynku, w którym dawniej mieścił się dom handlowy rodziny Jabłkowskich Cezary Łazarewicz musi uciec się do fortelu i podjąć pewną grę. Już samo to wystarczyłoby na kanwę historii, którą autor chce zaprezentować czytelnikom w jak najbardziej intrygujący sposób. Stanowi jednak wyłącznie ramę kompozycyjną, bo problemy, z jakimi boryka się autor tomu, nadają się bardziej na powieść sensacyjną niż na monografię najbardziej znanego centrum handlowego z dawnych czasów. W przypadku tego budynku liczy się nie tylko architektura – równie ważna jest firma z tradycjami, która na długie lata wpisała się w opowieść o Warszawie. Teraz Cezary Łazarewicz przypomina coś, co dawniej wydawało się kulturalnym przełomem i ewenementem, a dzisiaj – w erze konsumpcjonizmu – zyskuje nowe znaczenie. Dom towarowy braci Jabłkowskich to miejsce legendarne i tę legendę autor stara się odtworzyć na kartach swojego reportażu. Zajmuje się zatem i tematami architektury czy wystroju i organizacji wnętrz – pokazuje, jak zmieniały się przestrzenie i co z domem towarowym działo się podczas drugiej wojny światowej. Przygląda się jednak równie uważnie samemu pomysłowi na firmę: oto wcielenie w życie rodzinnej legendy. Wszystko zaczyna się od postaci, która zapasy gromadzone w domowym meblu była w stanie odsprzedawać z zyskiem dalej – ów mebel pozwolił na przypominanie o celu rodzinnej firmy i stał się niemal symbolem rozsądnych działań kupieckich. Ale w przypadku braci Jabłkowskich jeden mebel to nie wszystko: trzeba było pokonywać trudności znacznie większego kalibru niż miejsce na towary. W podróży w przeszłość Cezary Łazarewicz radzi sobie świetnie: przede wszystkim wie, jak odnotować kontekst wydarzeń, jak sprawić, żeby czytelnicy również mogli docenić nowatorskie rozwiązania czy odważne posunięcia zarządu. Poza motywem kierowania firmą zajmuje się też samą kulturą pracy. Opowiada o tym, jak przygotowywani byli ekspedienci, jaką wiedzę o klientach otrzymywali na początku pracy i z jakimi wyzwaniami musieli sobie radzić (jak autor nie chciałby idealizować dawnych czasów czy samego sklepu, i tak nie uniknie motywu drobnych i większych złodziejaszków). Udaje mu się zresztą porozmawiać z ostatnimi żyjącymi pracownikami, więc część informacji zdobywa z pierwszej ręki. Dodatkowo zyskuje dostęp do dokumentów wewnętrznych i do materiałów, które dzisiaj budzić mogą rozczulenie – cytuje je obficie, żeby odbiorcy sami mogli zorientować się w specyfice firmy. Osobno zajmuje się zatem domem Jabłkowskich jako ważnym miejscem na mapie Warszawy, osobno – sferą obyczajową czy społeczną. Każde z tych zagadnień z osobna będzie intrygujące zwłaszcza dla tych odbiorców, którzy z chęcią śledzą opowieści „założycielskie” zachodnich potentatów i twórców firm, które zrobiły światową karierę i zamieniły się w wielkie koncerny. W tym wypadku rozmachu nie ma – jest rozmienianie na drobne dawnego sukcesu i próby odzyskania dobrego imienia. Jednak samo zwrócenie uwagi na charakterystyczne miejsce i pomysł wyprzedzający czasy to coś, czemu oprzeć się nie można.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz