czwartek, 9 lipca 2020

Paulina Młynarska: Zmierzch lubieżnego dziada. Felietony po #metoo

Prószyński i S-ka, Warszawa 2020.

Siła

To od czytelników zależeć będzie, czy „Zmierzch lubieżnego dziada” Pauliny Młynarskiej czytać chcą przez pryzmat rozrywki, czy też – zaangażowania w sprawy społeczne i polityczne, a także te dotyczące samorozwoju. Z tomu „felietonów po #metoo” można bowiem czerpać na różne sposoby – opiniotwórcza autorka zachęca jednak do samodzielnego myślenia i do szukania własnej drogi. Doskonale zna się na sztuce pisania felietonów, zresztą w paru miejscach prowadzi niemal poradnik dla tych, którzy interesują się taką formą wyrażania myśli – z perspektywy czytelników najważniejsza będzie kolejna apetyczna książka do przeżywania i refleksji. „Zmierzch lubieżnego dziada” to zestaw tekstów, które ukazywały się w Onecie, a teraz zyskują drugie życie w wydaniu książkowym – warte są ocalenia i dotarcia do jeszcze szerszego grona czytelników, na szczęście wydawnictwo już wiele razy pokazało, że nie boi się wypuszczania na rynek tekstów raz sprawdzonych w internecie.

Paulina Młynarska nie zamierza być autorką pokorną i ugrzecznioną. Otwarcie mówi o tym, jakich przykrości doświadczyła (także ze strony bliskich), wpuszcza odbiorców do swojego prywatnego życia i naraża się na hejt – ale hejterom też jest w stanie odpowiedzieć tak, by nie dać się zepchnąć do roli ofiary. Przypomina, że zawsze warto walczyć o siebie, a do tego często staje w obronie zaszczutych lub atakowanych w mediach. Nawet jeśli nie podziela poglądów politycznych, potrafi wziąć w obronę kogoś, kto zostaje bezlitośnie wyśmiany: przypomina, że nie wszystko jest czarno-białe i nie wszystkie chwyty są dozwolone, nawet w politycznych przepychankach. Uczy kobiety siły, na własnym przykładzie pokazuje, że można dać sobie radę w najtrudniejszych okolicznościach – pozbierać się i znaleźć ukojenie w sobie. Trochę prezentuje swój nowy pomysł na życie – oderwanie się od telewizji i wyścigu młodych, przejście do wyciszenia i do spełniania marzeń. Po latach w górach Paulina Młynarska przeprowadza się na Kretę, a na życie zarabia uczeniem jogi. Joga i medytacja będą się zatem przewijać przez niektóre teksty, tak, żeby czytelniczki zainteresowane tematem od razu mogły czegoś się dowiedzieć i znaleźć punkt wyjścia dla własnych poszukiwań.

Teksty ze „Zmierzchu lubieżnego dziada” odnoszą się często do wydarzeń głośnych i pojawiających się w mediach, ale dla Pauliny Młynarskiej rzeczywistość to tylko pretekst do snucia bardziej ogólnych – i ciągle trafnych – rozważań. Sprawia to, że książka szybko się nie zestarzeje, można do niej sięgać, kiedy potrzeba siły i odwagi do spełniania marzeń, wiary w siebie lub lekcji asertywności. Paulina Młynarska potrafi pisać zajmująco – obszerny tom przynosi wiele felietonów drapieżnych, ale i sporo ciekawostek czy anegdot. Tak przygotowana lektura to najlepsza reklama samodzielności, a kiedy autorka bezlitośnie punktuje słabe strony walczących ze sobą w mediach i nie tylko stron – uprzytomni odbiorcom, że nie na wszystko muszą się zgadzać. Niezależność i siła to wyznaczniki „Zmierzchu lubieżnego dziada” – książki dla zbuntowanych i dla tych, którzy zbuntują się w niedalekiej przyszłości – może już pod wpływem lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz