Czarna Owca, Warszawa 2020.
Lekcja rozmowy
NLP dawno przestało być modne, ale niektórzy sądzą, że mają coś do osiągnięcia w świecie komunikacji i szukają najbardziej nawet absurdalnych metod, żeby zaistnieć. „Porozumienie bez przemocy” to zestaw marketingowych sztuczek ubranych w kostium rzekomo przydatnej życiowo teorii. Marshall B. Rosenberg jest przekonany, że znalazł sposób na pokonanie problemów w relacjach z innymi ludźmi – według jego opowieści pomysł na PBP pozwolił jednej z kursantek uniknąć gwałtu; znękani nauczyciele czy lekarze nagle cudownie odnajdują kontakt z najtrudniejszymi rozmówcami i właściwie PBP jest remedium na całe zło świata. Trzeba będzie nie lada wysiłku, żeby uwierzyć autorowi, zwłaszcza że on sam nie dostrzega słabych punktów teorii nawet wtedy, kiedy kursanci pokazują je wprost. Marshall B. Rosenberg twierdzi, że nie ma nic lepszego nad technikę porozumienia bez przemocy – i uczy, jak ją wykorzystywać w codziennym życiu. Oczywiście to najprostsza droga do pozbycia się znajomych i do szukania problemów tam, gdzie ich nie ma. Autor uważa – trudno powiedzieć, na jakiej podstawie, bo odwołuje się tylko do własnych doświadczeń i do pracy podczas warsztatów – że wszelkie nieporozumienia, językową przemoc, konflikty i niesnaski pozwoli naprawić jedna strategia prowadzenia dialogu. Wystarczy – kiedy usłyszymy komunikat, który jest niezgodny z naszym systemem wartości – powtórzyć go w formie pytania (ewentualnie sparafrazować). To sprawi, że rozmówca zastanowi się nad sobą i wycofa z niecnych zamiarów, które jeszcze przed chwilą żywił. Oczywiście żeby porozumienie bez przemocy było tak skuteczne, jak chce autor, nie wolno wprowadzać do komunikatu własnych emocji i ocen, nie wolno wartościować (bo to tylko rozjuszyłoby rozmówcę). Należy też unikać jakichkolwiek naleciałości uczuciowych: tylko obiektywizm i przedstawianie komunikatu w sposób przesadnie ugrzeczniony oraz w skomplikowanej formie. Być może potencjalny agresor zostanie zdetonowany za sprawą językowej ekwilibrystyki, ale raczej trudno sobie wyobrazić to jako regułę. Zwłaszcza że nawet Rosenberg spotyka się z niechęcią do porozumienia bez przemocy – jedna z jego kursantek odmawia wspólnego wyjścia integracyjnego, a jako powód podaje irytujący zwyczaj „poprawiania” przez guru wygłaszanych przez nią uwag.
Marshall B. Rosenberg nie chce się jednak poddawać: proponuje czytelnikom nie tylko mocno zaangażowaną relację, pełną entuzjazmu i krzepiących przykładów (tak tendencyjnych, że uwierzyć w ich prawdziwość nie mogłoby nawet kilkuletnie dziecko), ale też szereg ćwiczeń. W których, notabene, może szlifować umiejętności w zakresie porozumienia bez przemocy: jeśli ktoś nieprawidłowo odpowie na pytanie autora, dowie się, że powinien jeszcze raz przemyśleć, czy wszystko dobrze zrozumiał, ewentualnie – że musi jeszcze raz zagłębić się w wyjaśnienia. „Porozumienie bez przemocy” to poradnik kompletnie nieprzydatny – chyba że ktoś chce się przekonać, że można robić karierę we wmawianiu ludziom przydatności i funkcjonalności teorii, która na pewno się nie sprawdzi w prawdziwym życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz