niedziela, 12 lipca 2020

Marcin Sendecki: Wakacje w Waszyngtonie. Historia Abrahama Lincolna

HarperCollins Polska, HarperKids, Warszawa 2020.

Wolność

Siedmioletni Bartek nieoczekiwanie udaje się z mamą na tydzień do Stanów Zjednoczonych. U przyjaciółki mamy poznaje rówieśnika, czarnoskórego Lincolna. Chociaż Lincoln po polsku nie mówi, a Bartek po angielsku zaledwie trochę, chłopcy dobrze się razem bawią. Sporo też zwiedzają. Bartka szczególnie przyciąga wielki pomnik Abrahama Lincolna – wydaje mu się, że ktoś, kto został tak uhonorowany, musiał być bardzo bogaty. To staje się punktem wyjścia do rozbudowanej opowieści – zasadniczej części książki. Pani Jones prowadzi bowiem długie wyjaśnienie dotyczące Lincolna, przedstawia wydarzenia z historii USA, tak, żeby Bartek zyskał sporo wiedzy. Dzięki temu też może chłopiec pojąć, dlaczego jego nowy kolega ma na imię Lincoln – zresztą mały znajomy już chyba tę opowieść zna.

Marcin Sendecki pisze książkę na trzeci poziom cyklu Czytam sobie i umieszcza ją w dziale „faktów” (niewiele tomików z trzeciego poziomu odwołuje się do fikcji literackiej, co może odrobinę zniechęcić dzieci do czytania – trzeba pamiętać, że cykl służy do ćwiczeń, więc mimo przejścia do bardziej ambitnego kręgu lektur po tomiki dalej sięgają dzieci – a te są wyjątkowo wyczulone na tematy i zadania, które się im narzuca. Warto nawet na trzecim, „zaawansowanym”, poziomie cyklu pamiętać o rozrywce, tu tego zabrakło). Na początku nawet przekonuje do swojej historii – bo wyjazd stanowiący miłą niespodziankę dla chłopca (który spodziewa się co najwyżej pierogów z truskawkami) to jak spełnienie marzeń wielu dzieciaków. Opowieść mocno jednak traci na wartości, gdy zamienia się w wykład. Nawet najbardziej zaangażowana w temat narratorka nie zastąpi fabularyzowanej historii. O Lincolnie można tylko opowiadać – i to w dodatku tak, żeby zawrzeć jak najwięcej danych dla dziecka, które słyszy o jego dokonaniach pierwszy raz. Marcin Sendecki stawia na rzetelność, ale przez to wpada w pułapkę czytanki. Proponuje w „Wakacjach w Waszyngtonie” lekcję historii – a nie trzymającą w napięciu lekturę. To ważne, żeby umieć zaintrygować czymś dzieci, które mają uczyć się czytać (czy – szlifować tę umiejętność), tymczasem częstuje się je bardzo poważnym i ambitnym tekstem.

Trzeci poziom cyklu Czytam sobie to również słowniczek pojęć używanych w tekście – tak, żeby przyzwyczaić maluchy, że jeśli nie znają jakiegoś słowa, warto sprawdzić jego znaczenie. U Marcina Sendeckiego sporo jest objaśnień przymiotników – i to cenne rozwiązanie, bo umożliwia rozwijanie kompetencji słownikowych dziecka, niezależnych od pojedynczej czytanki. „Wakacje w Waszyngtonie” są zatem lekturą poważną i pełną wyzwań dla najmłodszych. A przy okazji może się ta książka przydać do rozmów o wolności i prawach człowieka. Niby za trudne – ale takie wiadomości powinno się przekazywać od najmłodszych lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz