piątek, 1 maja 2020

Rafał Kosik: Amelia i Kuba. Złota karta

Powergraph, Warszawa 2020.

Wydatki i długi

Błyskawiczna wariacja na temat legendy o Złotej Kaczce wzbogacona elementami bardzo aktualnymi, dotyczącymi pandemii koronawirusa – to „Złota karta”, kolejna powieść w cyklu Amelia i Kuba. Doskonale znani dzieciom bohaterowie wybierają się na koncert-niespodziankę. W pewnym momencie spotykają wredną i palącą cygara kaczkę, która oferuje im bogactwo – na takiej samej zasadzie jak Złota Kaczka z legendy. Kuba, Amelia, Mi i Albert nie mogą kupować nic innym, muszą wydać ogromną sumę na siebie i jeszcze nacieszyć się zgromadzonymi przedmiotami. I nawet jeśli w erze konsumpcjonizmu to zadanie wydaje się banalne, bohaterowie muszą przekonać się na własnej skórze, że rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.

W zasadzie lepiej, gdy Rafał Kosik wymyśla własne fabuły, jest w tym przecież mistrzem – i w cyklu o Amelii i Kubie, i w FNiN, i w powieściach dla dorosłych niejeden raz popisywał się wyobraźnią. Tutaj wspiera się na historii mocno osadzonej w świadomości odbiorców, wyklucza zatem element zaskoczenia. Obroni się jednak potrzebą wyjaśnienia młodemu pokoleniu wartości pieniądza: dzieci dowiadują się, na czym polega reklama, a także – co winduje ceny. Kiedy przyjdzie do zwracania wielkiego długu (który z każdym dniem się podwaja) – przekonają się również, jak trudno zarobić potrzebną kwotę. Taka lekcja bardzo się przydaje – być może młodzi czytelnicy przemyślą swoje potrzeby albo zastanowią się nad znaczeniem pracy i wyborem konkretnego zawodu.

Złota Kaczka w opowieści Kosika jest karykaturą nieuczciwego biznesmena i kwintesencją czarnego charakteru. Jej towarzysze również są przerysowani, żeby zapewnić odpowiednie środowisko dla licznych pokus. Dzieci spotykają się tu i z nachalnymi sprzedawcami, i z nieuczciwymi praktykami marketingowymi. „Złota karta” to przedstawianie czytelnikom zasad dorosłego świata. Bohaterowie nie mają tym razem czasu dla siebie – wtrąceni w sferę handlu i rzekomego spełniania marzeń polegającym na ciągłym kupowaniu przez cały czas zastanawiają się, na co jeszcze wydać pieniądze. Dodatkowo Rafał Kosik przypomina, dlaczego trudno jest zachować potencjalny skarb dla siebie: bazuje na empatii postaci, wrzucając do powieści kilka wątków, które po prostu wymagają reakcji. Miło wiedzieć, że w tym cyklu nie ma miejsca na znieczulicę.

Jeśli dzieci będą czytać „Złotą kartę” teraz, podczas kwarantanny narodowej i zdalnego nauczania, będą bardzo wyczulone na sygnały dnia przemycane przez autora: na kaszlącego na koncercie tatę wszyscy patrzą podejrzliwie, na koncercie nosi się maseczki, fabryka maseczek to źródło zysków. W pewien sposób tłumaczy to wybór zapożyczonej fabuły: nie tylko Rafał Kosik przekona do poznawania legend, ale też dostarczy dzieciom rozrywki w czasie, w którym tego potrzebują. Oczywiście w powieści nie brakuje też humoru, między innymi wprowadzanego przez imię misia Mi. Dowcipów Rafał Kosik trochę w tę historię wplata, i to w różnych odsłonach. U kaczki to ostra satyra, jednak nie zabraknie nawiązań intertekstualnych i kulturowych, dowcipów w dialogach i w charakterach. Poza początkiem odsuwa autor z fabuły rodziców – bez ich wsparcia problem z rosnącym długiem będzie bardziej poważny. Jest „Złota karta” książką, która przypomina o jednym: do dzieci nie wolno mówić infantylnie. Rafał Kosik traktuje małych odbiorców poważnie, a to zaprocentuje zespołem fanów. Autor rozbawia, może też czegoś ważnego nauczyć. Umiejętnie łączy realizm przekazu i fantastykę – to zwraca uwagę w serii. „Złota karta” zainteresuje samą realizacją znanego motywu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz