poniedziałek, 13 stycznia 2020

Karolina Kuszyk: Poniemieckie

Czarne, Wołowiec 2019.

Tajemnice sprzętów

Poniemieckie mogą być domy albo przedmioty. Budowle niszczeją najczęściej pozostawiane same sobie, rzadko kiedy nowi właściciele chcą o nie zadbać – i potrafią to robić. Jeśli uda się znaleźć fundusze, można coś odrestaurować – często jednak zapuszczonych budynków nie da się już dzisiaj ocalić mimo chęci. To, c poniemieckie, na początku było skreślane z definicji – Karolina Kuszyk sprawdza, jak zmienia się mentalność społeczności na Zachodzie i Północy kraju. Wystarczy przejechać się w pobliżu granicy, żeby na własne oczy zobaczyć skalę problemu. Poniemieckie są również przedmioty pozostawiane w domach przez wysiedlonych. Te powracają do łask dzięki rozmaitym modom. Coraz rzadziej przypominają bezpośrednio o krzywdzie i kojarzą się z przykrą przeszłością – zaczyna się doceniać ich wartość w perspektywie dziejów. Pojawiają się też fundacje dbające o to, co poniemieckie – a wszystko wiąże się z ewolucją w myśleniu. Stopniowo do akceptowania „poniemieckiego” przekonują się też mieszkańcy. Karolina Kuszyk sprawdza te metamorfozy. Sama kojarzy podejście do rzeczy poniemieckich i może konfrontować to, co odkrywa z własnymi przemyśleniami.

Swój reportaż dzieli na tematy – osobno relacjonuje kwestię domów, mebli czy przedmiotów codziennego użytku, przygląda się naczyniom czy obrazom, które pozostały w domach. Zwykłe elementy wystroju mogą nabierać nowego znaczenia w tej samej przestrzeni – ale w innym kontekście społecznym. I to autorka całkiem nieźle przedstawia czytelnikom. „Poniemieckie” wiąże się z ludzkimi historiami. Czasami to zestaw maszyn gospodarskich albo przedmiotów wyjątkowo trwałych, przeżywających kolejnych właścicieli. Czasem jednak – przypomnienie o krzywdach i rozterkach, skojarzenia ze złą przeszłością i zmartwieniami. Na niektórych przedmiotach ciąży widmo „złych” Niemców – i w związku z tym rzeczy zasługują na pogardę. „Poniemieckie” to między innymi przegląd uczuć, jakie wywoływać mogą zwyczajne z pozoru sprzęty. Tutaj rzeczy nabierają znaczeń nieoczekiwanie, tylko ze względu na mentalność przesiedleńców. Karolina Kuszyk prowadzi opowieść o budowaniu własnego domu w nowym miejscu – o tym, jak oswaja się cudzą własność i jak podchodzi się do tematu ewentualnego powrotu właścicieli (którzy mieliby pełne prawo upomnieć się o swoje rzeczy).

Jest tom „Poniemieckie” książką bardzo osobistą. Dla Karoliny Kuszyk apel o ocalanie pamiątek z przeszłości to tylko jeden z aspektów reportażu. Gromadzenie wiadomości i losów rzeczy oznacza tu pośrednio również charakteryzowanie miejscowej ludności. Autorka chce dowiedzieć się, dlaczego społeczeństwo przyjmowało określone postawy – i gdzie leżą przyczyny problemów z akceptowaniem poniemieckości w każdym wymiarze. Kuszyk spotyka się z mieszkańcami, wypytuje o rodzinne historie funkcjonujące w świadomości potomnych – i to też próbuje zaprezentować bez większego oceniania, zależy jej na ocaleniu. Czytelnikom proponuje narrację zaangażowaną, pełną przypadków i mieszania się wielkiej historii z losami jednostek. Skupiona na przedmiotach i ludziach autorka nie zajmuje się tu udzielaniem lekcji na temat przeszłości – ani polityką. Interesuje ją bardziej organizowanie sobie prywatnej przestrzeni w miejscu, które wcześniej było domem dla kogoś innego. „Poniemieckie” to opowieść prowadzona bardzo naturalnie – nawet gdy autorka dotyka spraw niewygodnych. Nie ma podsycania konfliktów ani wskazywania, kto ma rację. Karolina Kuszyk zamierza za to przekonywać czytelników, że warto zdobyć się na szacunek dla przeszłości i ocalać pamiątki. „Poniemieckie” to porozumienie poza złymi doświadczeniami, lektura wypełniona silnymi emocjami i narracjami przemycanymi w drobiazgach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz