Jaguar, Warszawa 2019.
Miłość w pracy
Naiwna jest ta powieść w fabule i w samych założeniach, ale to obyczajówkowy debiut i może Magdalena Krauze część młodszych idealistek do siebie przekona. „Czekałam na ciebie” to prosta historia o dwudziestoośmioletniej kobiecie, która w pracy (dziennikarki, a jakże – to przez pewien czas był standard w obyczajówkach) spotyka po latach swoją dawną miłość. Tyle tylko, że Igor jej nie poznaje. Paulina w szkole była obiektem drwin i nadawała się tylko do tego, by odpisywać od niej zadania. Po znoszeniu wielu upokorzeń, także ze strony ukochanego, wzięła się za siebie i radykalnie odmieniła wygląd. Teraz jest zdeklarowaną singielką świadomą własnej wartości, a nowy szef dość szybko zaczyna ją uwodzić. Paulina doskonale wie, że nie powinna wracać do przeszłości, jednak jej ciało reaguje niezgodnie z planem, a Igor – rasowy podrywacz – doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że potrafi rozbudzać tęsknoty w płci pięknej. Nie ustaje zatem w zalotach, dość, trzeba przyznać, stereotypowych.
Problem w lekturze zaczyna się jednak z chwilą, gdy Paulinie owe umizgi przypadają do gustu. Autorka nie przekona czytelniczek tak szybko jak swojej bohaterki: wydaje się, że w postawach Igora jest więcej bezczelności i molestowania niż romantyzmu: a jednak sceptycznie nastawiona do randek w ogóle kobieta ulega bardzo szybko. I tu Magdalena Krauze nie ma jak odbiorczyniom przedstawić racjonalnych powodów przemawiających za nowym związkiem. Oczywiście układa wszystko zgodnie z wytycznymi fabuł ciepłych obyczajówek, wiadomo, w którym momencie uczucia powinny zostać wystawione na próbę (więc zostaną), wiadomo, że bohaterowie muszą się trochę postarać, żeby być ze sobą (więc się starają). Autorka stawia na zwyczajność, nawet rozmowy, które pojawiają się w korespondencji smsowej, nie mają w sobie nic oryginalnego: brzmią, jakby były spisane ze zwykłego życia. Optymizm za wszelką cenę – to przepis Magdaleny Krauze na podbicie rynku wydawniczego. Jednak jej historia okazuje się zbyt mało emocjonująca, przewidywalna i zwykła – można ją przeczytać, ale bez większych wrażeń i tylko po to, żeby sprawdzić, jak funkcjonują schematy w literaturze kobiecej. Nie wystarczy finał (zmuszający zresztą odbiorczynie do wyczekiwania na następną powieść), żeby wzbudzić zainteresowanie akcją. Sięga Magdalena Krauze po odwrócenie wizji z literatury erotycznej: u niej bohaterka przed trzydziestką przyznaje się jeszcze do dziewictwa (świadoma, że jest ewenementem wobec nastolatek, które mają za sobą wszystkie pozycje z Kamasutry), niepotrzebne jej to w zasadzie, bo nie na seksie ten związek się opiera. Znacznie lepiej funkcjonują dalszoplanowe postacie, tutaj autorka nie boi się lekkich życiowych eksperymentów, wystawia bohaterów na znacznie poważniejsze próby niż Paulinę.
Padła Magdalena Krauze ofiarą banału w kobiecej literaturze i podtrzymuje go przez brak odwagi: kopiuje sprawdzone wzorce, nie zastanawiając się nad ogólnym efektem. Brakuje w „Czekałam na ciebie” jednego powodu, dla którego śledziłoby się fabułę aż do końca. Trzeba tu popracować nad akcją i nad uzasadnianiem uczuć postaci, przydałoby się też więcej pomysłów w przedstawianiu rzeczywistości bohaterów. Jednak do młodszych odbiorczyń być może ta autorka trafi, zwłaszcza jeśli ktoś poszukuje niewymagającej lektury, prostej i „z życia wziętej”, baśniowej i cukierkowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz