Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2019.
Odkrywanie świata
Opowieść o dotyku zaczyna się od kilku wiadomości (niektórych na prawach anegdot z życia wziętych), które na pewno wzbudzą zainteresowanie czytelników. Potem Martin Grunwald wycofuje się trochę z reportażowości i z akcentowania tego, co czytelnikom bliskie – zajmuje się natomiast samym dotykiem. Bardzo dużo miejsca poświęca omawianiu tego, jak kształtuje się ten zmysł. Oznacza to, że wiele czasu spędzi, komentując zachowania noworodków i niemowląt (ale również dzieci nienarodzonych, jeszcze w łonie matki: sprawdza, do czego człowiekowi w życiu płodowym daje dotyk i dlaczego bez tego zmysłu nie mógłby istnieć). Temat właściwie zachęcałby do analizowania relacji międzyludzkich i kwestii społecznych, jednak to, co często trafia do artykułów w kolorowych magazynach, tutaj traci rację bytu. Martin Grunwald do zmysłu dotyku podchodzi w sposób naukowy. Będzie między innymi odnotowywał, jaki jest najmniejszy wyczuwalny nacisk na ludzką skórę, albo czy dorośli, starcy czy dzieci mają najsilniej rozwinięty zmysł dotyku. Nie będzie opisywać miejsc ani sytuacji, w których dotyk ma większe znaczenie niż zwykle, za to sprawdzi szereg ciekawostek i badań, które pozwalałyby na odkrywanie tajemnic ludzkiego ciała. Dotyk, który jest bohaterem tego tomu, to dotyk widziany oczami badaczy, uczonych poszukujących sposobu na lepsze rozumienie świata zmysłów. W końcu Grunwald prowadzi laboratorium zajmujące się badaniem tego zjawiska. To, co przedstawia autor, będzie niemal w każdym zakresie nowością dla czytelników. Wykracza bowiem Grunwald poza sferę doznań zmysłowych, rzadko odnosi się do codzienności (chyba że jest t powiązane z udoskonalaniem narzędzi badawczych) – nie ma miejsca na znaną odbiorcom codzienność, poza drobnymi wzmiankami na prawach anegdot czasami kierującymi samych badaczy na właściwe tory. „Homo hapticus” to tom nastawiony na relację z punktu widzenia uczonych popularyzujących wiedzę. Gromadzi autor zagadnienia na co dzień niemożliwe do uchwycenia przez odbiorców. Najpierw sporo miejsca poświęca na samą kwestię rozwoju człowieka – kształtowanie się dotyku w życiu płodowym i w niemowlęctwie. Kolejnym etapem opowieści staje się analiza sposobów badań: tutaj z kolei pokazuje Grunwald narzędzia badaczy, ale też inspiracje, bodźce do dokonywania odkryć. Wreszcie ostatnim etapem opowieści stają się rozmaite schorzenia, sytuacje, w których daje się zarejestrować zaburzenia zmysłu dotyku. Tym z kolei może przyciągnąć autor najszersze grono odbiorców – spośród masowej publiczności. Zwłaszcza że nad zmysłem dotyku zwykle zastanawiamy się najmniej. Martin Grunwald ten stan próbuje zmienić – i to z powodzeniem. Wprowadza pojęcie haptyki i uświadamia odbiorcom meandry takiej dziedziny nauki.
Został ten tom bardzo starannie przygotowany nie jako reklama działań Grunwalda i jego zespołu (choć z pewnością przyda mu się i taka metoda popularyzowania wiedzy), ale też jako ciekawostka popularnonaukowa. Warty uznania jest styl – miejscami wpadający w reportaż, nie hermetyczny, ale wypełniony informacjami. Autor uczy odbiorców – i dzieli się swoją fascynacją. To kolejna bardzo udana propozycja w serii #nauka WUJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz