niedziela, 18 sierpnia 2019

George Black: Ganges. Święci i grzesznicy znad boskiej rzeki

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2019.

Egzotyka na co dzień

W opowieści na wskroś przesiąkniętej klimatem Indii codzienność zamienia się w egzotykę, a obrazy z ulic i dzielnic przykuwają odbiorców niezwykłością. Tyle tylko, że George Black wcale nie chce się zachwycać oryginalnymi krajobrazami ani wyznaczać turystycznych szlaków. Pozwala za to odkrywać Indie nie na sprzedaż, z ich rozmaitymi wadami – czasem kompletnie niewiarygodnymi dla Europejczyka (między innymi zajmuje się tematem przedziwnych i dość makabrycznych zwyczajów pogrzebowych – choćby rozłupywaniem czaszki nieboszczyka – za sfotografowanie tego zwyczaju żądają żałobnicy po sto dolarów za zdjęcie, co autor skrzętnie odnotowuje). Funeralne pomysły są nadzwyczaj barwne, ale już na tyle odległe od tego, co znają czytelnicy, że nie będzie im towarzyszyć raczej refleksja eschatologiczna. Ciekawostek dostarcza Ganges, święta rzeka, przez miejscowych traktowana jak centrum świata. Wielu ludzi chce, żeby po śmierci ich prochy trafiły do Gangesu, wielu ludzi traci życie, kiedy wpada do wody podczas oglądania różnych uroczystości. Ganges daje życie: zapewnia wyżywienie, więc nikt się nie dziwi, że to życie może też odbierać zgodnie z własnymi kaprysami, nie do przejrzenia przez człowieka. W Indiach rzeczywistość staje na głowie – obecność karaluchów w hotelowych pokojach to nie jest podstawa do złożenia reklamacji. George Black rozgląda się po kraju z niesłabnącym zdumieniem. Tu nie ma nawet zniesmaczenia ani poszukiwania absurdów (chociaż takie podejście byłoby przez odbiorców natychmiast podchwycone), Black woli zdawać relację ze swoich prób zrozumienia Indii. Całkiem nieźle mu się to udaje.

Jedna kwestia to reportaż. Poszukiwanie ciekawych tematów i rozmówców wartych utrwalenia w książce. Znajduje czasami takich, których historii nie da się jednoznacznie ustalić, przytacza wówczas kilka wersji i nie podejmuje się oceniania, zresztą zgodnie z tym, co w pewnym momencie słyszy od jednego z rozmówców: tak naprawdę liczą się właśnie historie, byle były dobrze opracowane. W ramach reportaży Black jeździ po kraju i opisuje, co widzi – i co usłyszy od miejscowych. Tom ma jednak jeszcze drugi nadrzędny temat – i to wpatrzenie autora w przeszłość, w legendy, wierzenia i opowieści, które kształtowały zbiorową wyobraźnię. Odnotowuje autor motywy z zakresu religii (przy okazji pokazując, jak funkcjonuje ona w tym kraju – porównania i oceny zostawia odbiorcom). Nie tylko wierzenia go interesują, sięga po rozmaite fabuły, które wplata w egzystencję opisywanych ludzi – albo w cały kontekst ich funkcjonowania. Przytacza różne wersje opowieści, umożliwiając odbiorcom zapoznawanie się z rozwiązaniami wprowadzanymi w innej kulturze. Jest George Black przewodnikiem po Indiach, jednak unika powierzchownych obrazków. Dba o to, żeby przedstawiać kraj i jego mieszkańców ze zrozumieniem, a czasami – z wyrozumiałością, w każdym razie w bardzo gęstej narracji. Bliżej tej publikacji do naukowych relacji podróżniczych, jeśli bierze się pod uwagę stopień fachowości narracji i obserwacji – niż do dzisiejszych opowieści globtoterów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz