wtorek, 2 lipca 2019

Renata Radłowska: Nowohucka telenowela

Czarne, Wołowiec 2019.

Domowe opowieści

Tutaj każdy bohater – zwykły mieszkaniec Nowej Huty – jest od czegoś innego. Jedni zbierają klepsydry, żeby w ten sposób ocalić pamięć o zmarłych, inni budowali kiedyś dzielnicę, która miała stać się rajem dla mieszkańców. Jedni bez przerwy ratują komuś życie, bo przypadkiem znaleźli się we właściwym miejscu i o właściwym czasie, drudzy uczą się funkcjonować w nowych warunkach. Renata Radłowska do bohaterów swoich reportaży wraca po kilku latach i próbuje ich odnaleźć, żeby dowiedzieć się, co się u nich zmieniło. A nowe wydanie „Nowohuckiej telenoweli” znów stanie się hitem na rynku – nie tylko dla społeczności lokalnej. Teksty zgromadzone w tej książce są dobrze napisane, za każdym razem autorka wychodzi tutaj od postaci – zwykłego człowieka, na którego nikt nie zwróciłby uwagi. Pozwala mu przedstawić swoją historię, czasem pełną nadziei, czasem gorzką. Starsze panie z wypiekami na twarzy mogą opowiadać o dawnych miłosnych podbojach, panowie relacjonują, jak zdobywali mieszkania dla swoich rodzin. W powrotach do przeszłości ożywają wielkie uczucia – historie rodem z kolorowych magazynów, tylko że opowiadane po sąsiedzku, bez celebryckiego zadęcia. Radłowska wysłuchuje kolejnych ludzi i rejestruje ich otoczenie, dzięki czemu drobne reportaże stają się przekonujące i jeszcze bardziej osobiste. Zawsze szuka drobnego elementu, który zdefiniuje danego rozmówcę, będzie świadczyć o jego niezwykłości i o charakterze samego osiedla, bo Nową Hutę pokazuje się tu przez pryzmat ludzi, którzy ją wybrali na swoją oazę.

Renata Radłowska słucha cierpliwie i nie ocenia – to typowe dla jej reportaży. Angażuje się w przedstawianie konkretnej historii, ale unika wprowadzania osobistych uwag, tutaj czytelnicy mają polubić bohaterów, zaprzyjaźnić się z nimi – więc nie powinno się narzucać im podejścia do prezentowanych tematów. Siłą tej publikacji jest bez wątpienia oryginalność w ramach wybieranych zagadnień, umiejętność precyzyjnego kształtowania opowieści. Autorka bardzo dba o to, żeby ci, którzy tworzą „Nowohucką telenowelę” nie potrzebowali dodatkowej oprawy. Pozornie – odbiorcy uczestniczą w wycinku ich życia, podglądają je i zostają do niego zaproszeni – to wielki sukces Radłowskiej, ale też ogromne wyzwanie. Autorka nie popełnia błędów: relacje nie brzmią tu fałszywie, nawet kiedy ma się do czynienia z ekscentrycznymi postaciami. Zmienia się za to klimat reportaży – raz ze względu na odrzucanie poetyki socrealizmu (w przypadku opowieści tych, którzy budowali Nową Hutę, jest to ton w pełni uzasadniony i powraca w ich wyznaniach), dwa – ze względu na rosnące rozczarowanie rzeczywistością. W starszych reportażach przebija nadzieja na lepszą przyszłość dla siebie i dzieci, w nowszych – króluje motyw przemijania, pewność, że nie da się wypracować raju na ziemi. Stare i nowe Renata Radłowska łączy jeszcze w jeden sposób: po przytoczeniu dawnego tekstu przedstawia krótki akapit (albo jednozdaniową wzmiankę), komentarz, który staje się dodatkową puentą do całości. Informuje o dalszych losach (albo o śmierci, albo po prostu o braku kontaktu) bohatera opowieści, czasami dokłada do tego rozwiązanie zagadki dotyczącej przyszłości (która jest już przeszłością). Dzięki takim puentom książka wybrzmiewa jeszcze silniej niż poprzednio i może spokojnie zdobywać nowe grono czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz