Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.
Siła magii
Kelly Barnhill jest przekonana, że dorośli lubią baśnie tak samo jak młodzi czytelnicy – i oferuje im w związku z tym opowieść o magii, która wnika w człowieka, która nie wprowadza wyzwolenia a raczej szereg ograniczeń. O magii kapryśnej i niebezpiecznej, a do tego namacalnej. Autorka może sobie pozwolić na dziecięce motywy – bo realizuje tę historię z wielkim wyczuciem, z wyczuleniem na brzmienie słów. „Syn wiedźmy” to powieść, która urzeka nie tyle fabułą, choć ma ładne rozwiązania w tym zakresie, co pojedynczymi motywami zgrabnie wykorzystującymi konwencję. Barnhill ucieka od oczywistości w stronę oniryzmu. Opowieść zaczyna od dwóch braci, bliźniaków, synów miejscowej czarownicy. Kiedy mali chłopcy wpadają do rzeki, trudno byłoby zdecydować, który powinien przeżyć. Nie mają znaczenia ich umiejętności ani uczucia. I być może niesprawiedliwie, ale w odmętach wody ginie Tam, za to Ned wyratowany przez ojca nieomal traci życie w wyniku tego wypadku. Tutaj do akcji wkracza czarownica: nie chce tracić obu chłopców, bierze więc duszę Tama i wszywa do ciała Neda. Rozumie, że za nadużywanie magii przyjdzie jej słono zapłacić – to zresztą hasło, które istnieje w świadomości wszystkich parających się czarami. W efekcie Ned wzrasta w przekonaniu, że został ocalony jako „niewłaściwy chłopiec”, a do tego – w duchu rozmawia z nieżyjącym bratem. Ned na swojej drodze spotyka w pewnym momencie córkę Króla Zbójców, Aine, która rozumie wilki. W tym punkcie otwiera się szansa na nowy wątek – Aine i Ned mają się ku sobie, czują się w swoim towarzystwie wyjątkowo, ale nie do końca – z różnych powodów – potrafią sobie zaufać. Są sobie wzajemnie potrzebni, żeby wydobywać się z tarapatów, poza tym należą do jednego pokolenia i oboje są wyczuleni na przygody. Mają styczność z magią, tym bardziej mogą być sobie pisani, przynajmniej w oczach czytelników (a o stworzenie takiego wrażenia chodzi autorce). Ned i Aine przejdą długą drogę, a przez doświadczenia staną się silniejsi i lepiej poznają samych siebie.
Fabuła w tej powieści ma drugorzędne znaczenie. Autorka potrzebuje jej w pierwszej kolejności do tego, żeby eksponować swój literacki kunszt i pokazywać potencjał tkwiący w gatunku. Ta baśń jest wzruszająca i wpływa na emocje odbiorców. Ale zwraca też uwagę na tekst sam w sobie, na przykład na melodyjność, swoistą śpiewność czy potęgę słów. Przecież magię uprawia się przede wszystkim przez zaklęcia, siła sprawcza tkwi w języku – z czego bohaterowie dobrze zdają sobie sprawę. Barnhill eksponuje w tej powieści liryzm, stwarza świat ze słów z pełną świadomością złożoności takiego procesu. Dla odbiorców ma w zanadrzu relacje między postaciami – jeśli komuś będzie brakowało dynamiki dzisiejszych powieści sensacyjnych, będzie mógł się skupić na międzyludzkich komplikacjach. W tej lekturze narracja umożliwia przenoszenie się między światami: Barnhill nie wybiera pastiszu gatunku, chociaż wydawałoby się, że to już niemodny styl prowadzenia opowieści. Baśń w dorosłej literaturze przeżywa najwyraźniej renesans, staje się inspiracją dla autorów, ale też wabikiem na czytelników. I w powieści „Syn wiedźmy” gatunkowe wyznaczniki nadają rytm, sprawiają, że historia zaczyna się wyróżniać. Powrót do klasyki może na rynku funkcjonować zwłaszcza ze względu na udaną realizację. Autorka przekona do siebie czytelników, niezależnie od tego, czy lubią baśnie, czy też do tej pory nie szukali podobnych książkowych rozrywek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz