czwartek, 6 grudnia 2018

James Adonis: Co cię nie zabije, to cię wzmocni i inne motywacyjne bzdury

PWN, Warszawa 2018.

W co wierzyć

Są hasła wygodne, takie, które łatwo zapadają w pamięć i nadają się do powtarzania w różnych okolicznościach. To nic, że powielają stereotypy bądź w ogóle odwracają uwagę od prawdy – wystarczy, że funkcjonują w świadomości odbiorców i dają się łatwo zastosować. James Adonis postanawia zweryfikować to, co najczęściej powraca w powszechnych sądach, ale też - co staje się podstawą rozmaitych mów motywacyjnych, wystąpień zagrzewających do działania i poradników z dziedziny samorozwoju. “Co cię nie zabije, to cię wzmocni i inne motywacyjne bzdury” jest niewielką objętościowo książeczką o krzykliwej okładce. Składa się z bardzo krótkich rozdziałów napisanych w felietonowym stylu. Punktem wyjścia jest tu zawsze pojedynczy cytat, aforyzm i automatycznie “dogmat” tych czytelników, którzy potrzebują i poszukują prostych życiowych wskazówek. Sięga Adonis po tematy niezależne od zawodu, upodobań lub zdolności odbiorców. Odnosi się między innymi do kwestii szczęścia, połączenia pracy i pasji, do tematu pieniędzy, do sensu życia, filozofii pozytywnego myślenia, do roli marzeń. Do tego, co daje nadmierny nieuprawomocniony optymizm albo nadmierny pesymizm. W każdym rozdziale pojawia się coś, w co wygodnie wierzyć, bez względu na to, ile w tym prawdy albo chociaż przełożenia na zwyczajne życie. W związku z tym James Adonis zyskuje pole do popisu: może pozbawiać złudzeń w dowcipny sposób. Lubi ten autor odwoływać się do autorytetów i do ludzi, którzy wygłaszają zgrabne bon moty po to tylko, żeby ukazać płytkość rozmaitych gadek motywacyjnych. Jednocześnie zapewnia już we wstępie, że nie przeciwstawia się publikacjom motywacyjnym. Próbuje tylko zasygnalizować błędy w dedukowaniu czy płynące z uproszczeń. Tych, jak można się domyślić, znajduje sporo. Ale czasami wydaje się, że bardziej zależy mu na analizowaniu samych wypowiedzi niż płynących z nich znaczeń. “Co cię nie zabije, to cię wzmocni i inne motywacyjne bzdury” utrzymuje się w końcu z absurdu, a nie z analiz psychologicznych ludzkich postaw. James Adonis trochę uczula na spłycenia i stereotypy, przekonuje odbiorców, że warto myśleć samodzielnie i nie łapać się na pułapki błędnego wnioskowania. Do tego docenia dowcip płynący z braku komplikacji treściowych. Nie ma w tomie miejsca na przeprowadzanie długich i skomplikowanych wywodów - nie przejmuje się więc autor też szczegółowym uzasadnianiem spostrzeżeń. Oczywiście ma świadomość, że nie przekona odbiorców do swojego stanowiska: ludzie potrzebują stereotypów i zgrabnych twierdzeń, nawet jeśli mijają się one z prawdą.

W dążeniu do śmiechu - i tylko w tym – daje się wyjaśnić zakończenie każdego felietonu – autor postanawia przerobić nośne hasła tak, by lepiej oddawały prawdę. Przez taki zabieg w naturalny sposób tracą na jakości, przestają funkcjonować jako dopracowane aforyzmy. Stają się raczej toporne, albo w najlepszym wypadku niezręczne, co może częściowo wyjaśniać ich pierwotny kształt. Przeróbki nie muszą przekonywać. James Adonis proponuje oderwanie się od powagi i aforystycznych konstrukcji powielających niepotrzebnie stereotypy. Nie o to, by przekonać do swoich propozycji czytelników, ale żeby przy okazji rozrywki dostarczyć im też nieco refleksji, wybić z niebezpiecznej pewności, że oto znalazło się złoty środek na wszelkie życiowe bolączki - albo receptę na sukces. Adonis nie bawi się w rozwijanie argumentacji, wystarcza mu rozrywka. To malutki tomik w sam raz na oderwanie się od codziennego kieratu, lekturę - przerywnik w obowiązkach. Więcej odbiorcom nie trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz