Znak, Kraków 2018.
Walka o wszystko
Świat jest targany wojną, do odzyskania przez Polskę niepodległości zostało jeszcze trochę czasu. Ale kwestie wielkiej polityki raczej rzadko przenikają do świadomości bohaterów, a może po prostu zostają już zepchnięte na bok, bo przecież trzeba żyć, a nie przez cały czas zastanawiać się nad przyszłością kraju. Chyba że sprawy polityczne wdzierają się w codzienność jednostek: to co innego, w takim wypadku nawet należy uważniej przyjrzeć się rzeczywistości. Trzy siostry: Maria, Halina i Alina Biernackie przy wsparciu matki i całkowitej obojętności ze strony ojca chcą założyć patriotyczne pismo. Walczą o pozwolenie na publikację (trzeba tu przechytrzyć niemieckich urzędników i przedstawić przyszłość magazynu w innym niż zamierzone świetle, żeby w ogóle móc zaistnieć), o lokal i o sam kształt gazety. Przygotowują artykuły podnoszące rodaków na duchu i pokonują kolejne trudności. W tym najbardziej niespodziewaną, to znaczy – że nikt nie wierzy kobietom-redaktorom. Patriotyzm to domena mężczyzn, kobiety mogą co najwyżej haftować orzełki i szyć biało-czerwone wstążki, nikt nie traktuje ich poważnie, nawet – o zgrozo – inne kobiety. Starcie z właścicielką lokalu, a później z jedną z kandydatek do pracy dobitnie pokazuje, że konieczna jest radykalna zmiana mentalności, inaczej nie uda się zrealizować marzeń. Temat nowej gazety to oś fabularna książki „Jesienny poniedziałek”. Co pewien czas w akcji pojawiają się perypetie związane z drukiem (jakością papieru oraz stanem maszyn pozwalających na wypuszczanie w świat gotowych tekstów). Bohaterki uczą się niemal na bieżąco i od bardziej doświadczonych trudnej sztuki redagowania własnych zapisków. Do narracji wplatane są całe odezwy i apele, notki prasowe i artykuły – co odrobinę zaburza rytm książki, ale też jednocześnie podkreśla jej charakter i wymowę. Lekcja patriotyzmu, jakkolwiek nachalnie by w tych partiach nie brzmiała, przestaje jednak dominować, gdy Stanisław Krzemiński pozwala z bliska przyjrzeć się marzeniom i aspiracjom kolejnych postaci. Portretuje kobiety silne i zdecydowane na wszystko, by osiągnąć cele: jego bohaterkom daleko do płochych piękności. Nie czas na flirty i chichoty, kiedy trzeba walczyć z wrogami ojczyzny i… z wrogami emancypacji. Nic dziwnego, że kiedy siostry Biernackie kogoś kochają, to z ukrycia i w tajemnicy obce im są porywy uczuć z literatury kobiecej. Sam autor momentami ośmiesza doprowadzane do skrajności feministyczne zapędy, ale tylko tak jest w stanie przedstawiać czytelnikom charaktery postaci. W narracji wybiera bardziej działanie niż analizę uczuć. Ojczyzna wygra z miłością, co niekoniecznie wydawać się będzie atutem. Opowieść wydaje się momentami aż beznamiętna, nieprzystająca do burzy uczuć obezwładniającej prezentowane kobiety. Autor pada ofiarą wyższych konieczności: kiedy ma odbiorców przekonać o poświęceniu, zapomina o zwykłym życiu i kreuje swoje bohaterki jednowymiarowo. W „Jesiennym poniedziałku” dzieje się sporo, Krzemiński przygląda się kolejnym obrazom wypełnionym interesami i indywidualnymi przeszkodami: ale w drobiazgowości wypełniania obowiązków i w patriotycznej gorliwości niemal zasusza swoje postacie. Może przyciągnąć uwagę zwłaszcza tych, którzy cenią sobie opowieści historyczne o posmaku obyczajowym, a do tego oddala się od infantylnych narracji o poszukiwaniu skarbów z przeszłości – ale też nie wypełnia pewnej luki w opowieści, nie pozwala bohaterkom zwyczajnie żyć. To mankament, o którym czasami da się zapomnieć. Stanisław Krzemiński pisze książkę, która ma szansę stać się bestsellerem, chociaż nie realizuje bestsellerowych scenariuszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz