Nasza Księgarnia, Warszawa 2018.
Bajki na wesoło
Bohaterowie starych baśni i bajek są już trochę zmęczeni przeżywaniem raz za razem tych samych przygód. Podobnie znużeni mogą być dorośli czytaniem i opowiadaniem pociechom wciąż na nowo tych samych fabuł. I wtedy z pomocą przychodzi Artur Andrus, który proponuje tom “Bzdurki, czyli bajki dla dzieci (i) innych). Ta publikacja szybko się nie znudzi, co ma złe konsekwencje wyłącznie dla bohaterów: istnieje obawa, że zostaną zamęczeni ciągłym doświadczaniem na nowo swoich dokonań. Autor pisze ze świadomością reguł gatunku, ale i z nieodłącznym zmysłem satyrycznym i talentem do absurdalnych skojarzeń. Wprowadza postacie ciekawe i przełamujące konwencję: jest tu na przykład rzodkiewkowa królewna, której serce można zdobyć dzięki kreatywności i zrobieniu czegoś zaskakującego z pęczkiem rzodkiewek. Są bohaterowie, których niezwykłe miana już wystarczają za uzasadnienie istnienia: Ciotkę Grzechotkę, Wujka Zepsujka oraz Dziadka Niejadka (od niejeżdżenia) wysyła Andrus do wyjątkowych miejsc, pozwala odmienić życie i zrozumieć ważne prawdy. Czasami sięga po bajki zakorzenione w powiedzeniach (kura pisząca pazurem), a czasami – po dziecięce strachy (dentysta boi się małego Franka). Pozwala bohaterom zrozumieć, gdzie ich miejsce albo spotkać kogoś, z kim zechcą spędzić resztę życia. Daje się w tych bajkach zauważyć ślady klasycznych fabuł i przesłań, Artur Andrus prowadzi historie właściwie zgodnie z oczekiwaniami, jeśli chodzi o fabuły. Ale już w realizacjach i kreacjach postaci zamienia się w humorystę, jakich ciągle na rynku literatury czwartej za mało. Nie byłby sobą ten autor, gdyby nie bawił się poszczególnymi motywami i nie rozśmieszał na każdym etapie opowieści. Uwielbia absurdy i rozbijanie skostniałych struktur językowych, do rzeczywistości bohaterów dokłada propozycje ich zabaw, śmiechu szuka nawet w onomastyce. Tu każde kolejne zdanie może zaskoczyć drobnym żartem albo graniem intertekstem, inspiracje stają się podstawą kolejnych mrugnięć do czytelników: każdy z łatwością wychwyci bajkowy kontekst ora ironiczne podejście autora do tematu. Osobną kwestię w dynamicznych opowiadaniach stanowią drobne przyśpiewki. Znowu Andrus, mistrz rymowanych absurdów, udowadnia, jak można w literaturze dla dzieci wykorzystywać międzytekstowe skojarzenia i na czym polega komizm rymów. Tego typu bezinteresowne popisy satyryczne zachęcają do lektury “Bzdurek” również dorosłych: poczucie humoru autora okazuje się uniwersalne.
Już same historyjki wystarczyłyby, żeby zapewnić autorowi miejsce w kanonie literatury czwartej, nawet gdyby Artur Andrus był kompletnie nieznanym twórcą. Jednak w “Bzdurkach” pojawiają się jeszcze dodatkowe morały i przesłania dla czytelników, zaznaczane hasłem “Bo tak naprawdę...”. Tutaj znajdują się cenne wskazówki i pouczenia, ale też... kolejne puenty, które zaskoczą nawet dorosłych (jak ta z księgową). Autoironia staje się jeszcze jednym poziomem żartów i pozwala odbiorcom na pełniejsze cieszenie się konwencją bajek. Artur Andrus doskonale się tu bawi – i na to samo pozwala czytelnikom w każdym wieku. “Bzdurki” to książka, którą zilustrował Daniel de Latour – czyli rysownik często wykorzystujący w publikacjach Naszej Księgarni poczucie humoru. To kolejny powód, dla którego z “Bzdurkami” nikt nie będzie chciał się rozstawać. Z tej lektury ucieszą się maluchy – ale ich rodzice będą mieli jeszcze więcej zabawy. A najlepsze jest to, że wcale nie trzeba posiadać potomstwa, żeby zachwycać się “Bzdurkami”. Przy zakupie można ewentualnie powiedzieć, że to dla bratanka (ale jeśli naprawdę ma się bratanka, lepiej od razu kupić dwa egzemplarze).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz