sobota, 21 lipca 2018

Ben Coates: Skąd się biorą Holendrzy?

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2018.

Charakterystyka

W serii Mundus. Ludzie zauważalne są dwie tendencje opisywania życia codziennego w obcych krajach przez autorów, którzy zdecydowali się na emigrację. Jedni stawiają na doświadczenia indywidualne, ruszają po przygodę i rejestrują w formie reportażu swoje spostrzeżenia. Drudzy starają się raczej zaproponować odbiorcom niemal podręcznikowe wiadomości, sięgają do historii kraju, danych i wiedzy powszechnej, którą tylko odrobinę ubarwiają własnymi przeżyciami. Usuwają się w cień, przekonani, że ogólne informacje przydadzą się czytelnikom bardziej. Ben Coates w tomie “Skąd się biorą Holendrzy” próbuje skłaniać się do tej drugiej opcji: bardziej inspirują go historyczne przekazy i dane niż osobiste przemyślenia. Jego książka będzie zatem kompendium wiedzy o Holandii, ale już niekoniecznie lekturową przygodą dla poszukujących ciekawostek odbiorców. Coates dzieli swoją relację na wielkie tematy – osobno zajmuje się przeszłością, osobno sportem - piłką nożną, religią, sztuką, rowerami... Trochę miejsca poświęca kwestii napływu obcych kultur. Analizuje zdobycze gospodarki i sprawdza, jak to jest z używkami. Tylko co pewien czas wprowadza drobne wzmianki o tym, kogo na swojej drodze spotkał i co zaobserwował - woli raczej chować się za obiektywną narracją, opowieścią wolną od jednostkowych wyznań. To zatem gratka dla odbiorców szukających rzetelnych informacji, w dodatku – przetestowanych i sprawdzonych.

Ponieważ autor lepiej czuje się z przedstawianiem potwierdzonych danych, rozwija najbardziej te rozdziały, które mają silną podbudowę w literaturze przedmiotu. Bardzo szczegółowo przedstawia historię Holandii, omawia wydarzenia i ich rolę w dzisiejszym państwie, dba o to, żeby odbiorcy mogli zrozumieć Holendrów: nie kieruje tej książki do turystów, a do rzeczywiście zainteresowanych rozwojem kraju. “Skąd się biorą Holendrzy” to w zasadzie pytanie o specyficzną mentalność, przyczynę konkretnych decyzji i rozwiązań, które nie sprawdziłyby się w innych warunkach. Ben Coates dąży do tego, żeby jak najlepiej pojąć, czym kierują się mieszkańcy Holandii w codzienności. Omija za to pułapki, absurdy i tematy, które chętnie wykorzystują autorzy wzorujący się na Brysonie. Nie zamierza rozśmieszać, zależy mu na rzetelnej wiedzy, a nie na budowaniu konfliktów czy podsycaniu sporów. Owszem, odwołuje się do obyczajowej relacji między krajami (rywalizacja z Belgią), ale nie ma w tym poszukiwania sensacji.

Wydaje się, że przez przyjętą strategię konstrukcyjną autor może zaprezentować najważniejsze kwestie dotyczące Holandii. Jest zbieraczem wiadomości, tak naprawdę tylko ostatnia część tomu przypomina najczęściej proponowane w serii publikacje, zupełnie jakby Coates nie wierzył w swoje doświadczenia i w trafność obserwacji, albo też nie chciał generalizować i krzywdzić przez to mieszkańców Holandii. W ogóle w tonie jest bardzo ostrożny, unika indywidualizowania i oceniania z własnej perspektywy. Niby wiadomo, że tworzy książkę zainspirowany kilkuletnim pobytem w Holandii (a punkt odniesienia ma, z racji tego, że jest przybyszem z zewnątrz), ale nie daje tego odczuć. Jest raczej sam czytelnikiem, tym, który szuka wiadomości (a zdobyte – natychmiast przekazuje), a nie podróżnikiem, który wszystko musi osobiście sprawdzić. Mimo to Coates znajduje sposób na zaprezentowanie Holandii w odniesieniu do ogólnych przekonań i stereotypów, tłumaczy, skąd wzięły się określone opinie i zajmuje się uzupełnianiem informacji z turystycznych przewodników. Ogromne zaangażowanie zwłaszcza w przeszłość stać się może dla odbiorców atutem: “Skąd się biorą Holendrzy” to okazja do poszerzenia wiadomości o kraju i wartościach deklarowanych przez jego mieszkańców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz