środa, 11 lipca 2018

Bartek Dobroch: Artur Hajzer. Droga Słonia

Znak, Kraków 2018.

Obok wspinacza

Książek o wspinaczce wydaje się dzisiaj mnóstwo, każdy sportowiec chce się pochwalić dokonaniami, przypomnieć o sobie lub zweryfikować obiegowe opinie. Nie mogło więc na rynku zabraknąć biografii Artura Hajzera, tomu, który zamienia się w rodzaj pomnika dla twórcy programu Polski Himalaizm Zimowy. Chociaż Bartek Dobroch sugeruje, że interesują go zarówno pochlebne, jak i krytyczne głosy o wspinaczu, tych drugich jest tu – co zrozumiałe - jak na lekarstwo. To konwencja, z którą najlepiej się pogodzić jeszcze przed przystąpieniem do lektury. Bartek Dobroch śledzi rynek literatury górskiej, jest obeznany ze światem wspinaczy, potrafi też, kiedy trzeba, zająć się "polityką" i nakreślać możliwości działania himalaistów. Podstawowym jednak źródłem informacji o Hajzerze są dla niego rozmowy z przyjaciółmi bohatera tomu, wiadomości spoza spisywanych dokumentów. Udaje się z tego stworzyć bardzo obszerną relację. Autor dba o zachowanie chronologii i pilnuje, by opinie znajomych z czasów zaawansowanej wspinaczki nie przedostawały się do – na przykład - Hajzera z czasów studiów. Sprawia to momentami wrażenie, jakby autor próbował zamieścić w rozdziale całą rozmowę opatrzoną komentarzami i dopiero potem przejść do następnych danych. Unika więc typowego dla publikacji pop sklejania cytatów i zastępowania nimi właściwej narracji. "Hajzer. Droga Słonia" jest w dużej części książką towarzyską - bo też i Bartek Dobroch kieruje się nie tylko do fanów literatury górskiej, ale i do szerokiego grona przypadkowych odbiorców, tych, który czasami w ogóle nie pojmują sensu wspinaczki. W związku z zamierzonym poszerzeniem grona czytelników Dobroch nie tylko rezygnuje z hermetycznego słownictwa czy analizowania ekwipunku na poszczególnych wyprawach, za to szuka opowieści o kontekstach dokonań Hajzera, pyta o najzwyklejsze wydarzenia. Próbuje między innymi odtworzyć klimat szkoły czy podwórka (tu fantazję pobudzają śląskie korzenie wspinacza, barwnie wypada to we wszelkiego rodzaju stylizacjach, ale i próbach odwzorowywania zwykłego życia). Dobroch lubi detale – sprawdza nawet (choć nie ma jak tego zweryfikować), czego Hajzer mógł słuchać. Trochę w tym biografii, trochę beletrystyki, budowania portretu nieencyklopedycznego, w dodatku z bardzo ulotnych danych i domysłów.

Jedną część relacji stanowią tutaj góry i opowieści o zdobywanych lub niezdobytych szczytach, górskie przyjaźnie i znajomości, choroby na ekstremalnych wysokościach, ambicje i pomysły. Druga część dotyczy Alpinusa, firmy, której historia jest nieodłącznie związana z historią samego Artura Hajzera. Po drodze mnóstwo przystanków luźno powiązanych z górami: festiwal górskich filmów, sprawy związkowe, radzenie sobie ze śmiercią kolegów, a na dalekim planie – rodzina, zawsze przegrywająca z górami.

Bartek Dobroch lubi pisać w malowniczy sposób. Chce uwodzić czytelników narracją, sugerować ogniskową gawędę, a może po prostu wypełniać czas i miejsca między faktami literackością. Bywa w tych zapędach rozbrajająco wprost naiwny (kiedy każe "dzielić przez pół"), ale zdarza mu się też poruszyć wyobraźnię. Próbuje odróżnić się od innych autorów górskich biografii nieprzezroczystą relacją. Zresztą i objętościowo wypada ten tom imponująco w porównaniu z innymi przedstawieniami sylwetek wspinaczy. Oczywiście sporo tu zdjęć, ale nie przytłaczają one tekstu i nie odwracają od niego uwagi, stanowią po prostu niezbędne uzupełnienie opowieści. W całej lekturze ginie życiorys Hajzera – to bardziej prezentacja ważnej postaci polskiej wspinaczki niż próba porządkowania etapów egzystencji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz