Agora, Warszawa 2018.
Chłopcy w kosmosie
O takiej karierze marzy wiele maluchów: loty w kosmos rozbudzają wyobraźnię. Tom Wolfe postanowił przedstawić odbiorcom historię tych, którym udało się zrealizować dziecięce pragnienia. W tomie "Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos" pokazuje, jak Ameryka przystąpiła do kosmicznego wyścigu i co to oznaczało dla poszczególnych astronautów. Na początku pozwala się zaprzyjaźnić z bohaterami. Przedstawia ich w sytuacjach prywatnych, prezentuje odbiorcom żony astronautów (i ich lęk o życie bliskich, bo w końcu nikt tak często jak żony astronautów nie chadza na pogrzeby). Odnotowuje drobne słabostki i rubaszne żarty w gronie kolegów, pokazuje, jak to jest pozować na prawdziwego twardziela. Nie ma tu ideałów ani wzniosłości: wszyscy wiedzą, że służba w armii wiąże się nie tylko z przywilejami, ale też z koniecznością podporządkowywania się zwierzchnikom. Mężczyźni odreagowują, kiedy tylko mogą - wiedzą, jak tłumaczyć pozaregulaminowe zachowania podczas oblatywania maszyn, stosują odpowiednie zabiegi dyplomatyczne, kiedy trzeba uniknąć kary za sztubackie działania. Wszyscy, którym zależy na locie w kosmos, zdają sobie sprawę z potrzeby wykonywania rozkazów. Z czasem jednak to zaczyna trochę uwierać. Przyszli astronauci – siedmiu wybrańców - zostają poddani najrozmaitszym testom. Traktowani przez lekarzy jak króliki doświadczalne powoli zaczynają dojrzewać do buntu wobec bezsensownych praktyk. Tak odkrywają własną siłę i pozycję, jaką zdobyli w społeczeństwie. Stają się silni – a właściwie świadomi posiadanej od dawna siły. Rodzą się bohaterowie, którzy już nie zawiodą, ale też nie dadzą sobą pomiatać w kryzysowych sytuacjach.
Do lotów w kosmos w końcu dojść musi, a kiedy Tom Wolfe dociera do tego etapu opowieści, zadanie ma już dość ułatwione: adrenaliny dostarczy mu samo opisywanie krok po kroku wielkiej przygody. Odkrycia bywają różne: a to w kosmosie pojawia się rój drobinek, które świecą (i nie wiadomo, czym są ani skąd się wzięły), a to astronauta zapomina wyłączyć filtr i Ziemię z kosmosu może obejrzeć tylko w odcieniach szarości, a to... problemy fizjologiczne utrudniają cieszenie się startem. Każdy lot to inne tematy, więc i zestaw wrażeń się zmienia. Odbiorcy mogą kibicować bohaterom tomu i przeżywać razem z nimi wszelkie wyzwania – momentami opisy wydają się wręcz niewiarygodne, nie pozostają też obojętne dla czytelników. Ale Wolfe potrafi oderwać się od przestrzeni kosmicznej i wrócić na Ziemię, by pokazać, jak żony astronautów radzą sobie z najazdami dziennikarzy na domy, jak prowadzą własne walki o normalność i jak wypełniają oczekiwania opinii publicznej. Gdzieś w tle notuje, jak astronauci stają się mimowolnie celebrytami. Powraca do losów tych, którzy nie mieli tyle szczęścia i nie mogli wylecieć w kosmos, ale zostali już niemal zaprzyjaźnieni z odbiorcami za sprawą ciekawych scenek i opisów - opowiadając i o nich, również ważnych postaciach z tła.
"Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos" to opowieść napisana w niezwykły sposób. Wolfe odrzuca obiektywny styl narracji, stara się imitować robotę gawędziarza, łączyć przestylizowane oratorsko fragmenty z kolokwializmami i zwrotami do odbiorcy ("brachu" to stały refren). Lubuje się w synestezyjnych opisach, zarzuca wręcz czytelników barwami, dźwiękami i fakturami przedmiotów. Wie, że odbiorcy ciekawi będą wszystkiego, co związane z kosmicznymi wyprawami – ale potrafi nadać opowieści dramaturgii i nie zagubić się w szczegółach. Rezygnuje z odnotowywania danych biograficznych, za to zajmuje się relacjami w zespole. Ta książka może się czytelnikom podobać i to bardzo – jest odpowiedzią na zainteresowanie postaciami ważnymi w historii nauki, ale daje się traktować i jak dobre czytadło. Chyba że ktoś lubi wyłącznie ascetyczny styl opowiadania i beznamiętne relacjonowanie faktów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz