Buchmann, Warszawa 2018.
Decyzja
Kwestia, czy poprzestać na jednym dziecku, czy decydować się na rozbudowywanie rodziny teoretycznie powinna być sprawą do rozważenia przez każdą matkę, tymczasem zamienia się niemal w decyzję o wymiarze politycznym, a na kobietę wpływ chcą mieć nie tylko przedstawiciele gospodarki, ale również zaangażowanie w religię, ekolodzy i członkowie lokalnych społeczności. Ginie w tym wszystkim możliwość samostanowienia, zwłaszcza że ta sama osoba w różnych warunkach podejmie skrajnie różne decyzje. Lauren Sandler przygląda się, co daje posiadanie jednego dziecka – i co owo dziecko oraz jego rodzice przy takiej decyzji tracą. Feministka i jedynaczka oraz matka jedynaczki (tak się w tomie przedstawia) próbuje połączyć osobiste doświadczenia, przemyślenia płynące z rozmów z ludźmi w podobnej sytuacji oraz badania w jeden tom. Nie udaje jej się uciekać od piętnowanych stereotypów, ale różne punkty widzenia zapewnia sobie przez urozmaicone motywy opisywane wielogłosowo (za sprawą wywiadów) i subiektywnie mimo odwołań do prac uczonych.
Przede wszystkim Sandler broni stanowiska, że ograniczenie się do tylko jednego potomka to słuszna decyzja. Broni przed niewidzialnym wrogiem – społeczeństwem, które lubi oceniać po pozorach i bezwzględnie charakteryzuje jedynaków jako osobniki samolubne, pozbawione chęci budowania trwałych społecznych więzi, zubożone emocjonalnie, wywyższające się nad innych itp. Pokazuje, jak o rząd dusz matek walczą różne organizacje: dla hierarchów kościoła ważna jest wielodzietność, z kolei w krajach przeludnionych polityka próbuje wprowadzać kontrolę narodzin. Tam, gdzie państwo rozwija system opieki nad dziećmi i umożliwia matkom kontynuowanie kariery zawodowej, gdzie polityka prorodzinna stawiana jest na pierwszym planie, łatwiej o wychowywanie gromadki dzieci. Jeśli jednak posiadanie dziecka wiąże się z wyrzeczeniami materialnymi, często towarzyszy mu kwestia rozważań nad etycznym wymiarem aborcji. I tak w kółko, Lauren Sandler nie porządkuje wiedzy na temat wychowywania jedynaków, ale bez przerwy przedstawia argumenty którejś ze stron. Materiały czerpie z badań – przegląda literaturę przedmiotu, bo tylko tak może podsumować dotychczasowe odkrycia i ciekawostki. Ale równie chętnie spotyka się z jedynakami bądź rodzicami jedynaków, sprawdzając, ile prawdy jest w stereotypach społecznych. Wypytuje swoich rozmówców o tworzenie więzi i budowanie wspomnień, o kwestię relacji z rodzicami, gdy nie ma się rywala. Zajmuje się jednak również przemianami społecznymi, tym, że dawniej dzieci mogły znajdować sobie przyjaciół nie tylko wśród rodzeństwa, ale i wśród kolegów na podwórku, a dzisiaj zawęża się przestrzeń, w którą wolno maluchom wchodzić bez nadzoru rodziców. „Jedno i już” pod kątem obserwacji jest publikacją dość atrakcyjną dla odbiorców, ale przydałoby się tu jeszcze trochę więcej uporządkowania wywodów, tematyzacji rozdziałów czy po prostu pełnego omówienia jednego wątku, zanim przejdzie się do kolejnego. Lauren Sandler do publikacji popularnonaukowej wprowadza również osobiste doświadczenia, czym automatycznie ociepla książkę. Jest to podpowiedź dla matek, które zastanawiają się, czy decydując się na jedno dziecko nie skrzywdzą pociechy, a i zestaw obserwacji społecznych – atrakcyjnych przez swoje zróżnicowanie. To lektura pozwalająca zmierzyć się ze stereotypami i łatwo wydawanymi osądami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz