Jung-off-ska, 2018. (wznowienie)
W starym stylu
Emil wie, że w domu się nie przelewa i powinien pomagać mamie, jak tylko może. Wie też, że w związku z problemami finansowymi musi sam pojechać do babci. Podróż wprawdzie jest długa i może przysporzyć różnych kłopotów, ale rezolutny dzieciak zdaje sobie sprawę z tego, że obecność mamy jest w tym wypadku wykluczona. Na dowód zaufania do bohatera tomiku "Emil i detektywi", ale także i bezradności dorosłych, Emil dostaje do przewiezienia kopertę z pieniędzmi. Ma w niej fundusze na bilet powrotny, a także to, co powinien przekazać babci jako pomoc od mamy. Chłopiec bardzo poważnie traktuje swoją misję, nie dość, że bez przerwy sprawdza, czy koperta tkwi na swoim miejscu w kieszeni, to jeszcze przyszpila sobie ją do podszewki, żeby na pewno przypadkiem nie wypadła. Na początku podróż upływa sympatycznie: Emil świetnie dogaduje się ze współpasażerami w przedziale, jest grzeczny i miły, więc dorośli go chwalą. W pewnym momencie jednak chłopak zasypia, a po przebudzeniu orientuje się, że koperta z pieniędzmi zniknęła. Wyrusza w pościg za najbardziej podejrzanym typem z pociągu. Sam jednak niewiele wskóra, na szczęście spotyka grupę chłopców, którzy pospieszą mu z pomocą. Berlińska "banda" cechuje się znakomitym zorganizowaniem, zmysłem przedsiębiorczym, talentami do współpracy, a przy tym również umiejętnością błyskawicznego podejmowania rozsądnych decyzji. Zasad organizacji można by się na przykładzie tych dzieci uczyć, z czego Emil skwapliwie korzysta. Teraz już złodziej musiałby wykazać się nadnaturalnymi umiejętnościami, żeby umknąć. Maluchy za to – chociaż w zabawie śmiertelnie poważne i z zaangażowaniem realizujące swoje obowiązki - mają sporo rozrywki przy niespodziewanym wyzwaniu. Emil nie może zwrócić się z prośbą o pomoc do policji, co wydawałoby się najbardziej naturalnym rozwiązaniem: nie tak dawno domalował wąsy na pewnym pomniku i czuje się trochę jak przestępca.
W "Emilu i detektywach" liczy się umiejętne przejście w świat najmłodszych. Erich Kästner szanuje swoich odbiorców, pokazuje im możliwość przeżycia prawdziwej przygody i udowadnia, że dzieci mogą być bardziej sprytne od dorosłych. Tu z maluchami trzeba się liczyć - co nie wyklucza rozrywki. Warte uwagi są relacje między dziećmi: akceptowanie hierarchii "społecznej" w mikroskali, odpowiednie rozdzielanie zadań, bezkonfliktowość, gdy w grę wchodzi wyższy cel. Jasne, że autor idealizuje sytuację, ale robi to w stylu, którego można mu tylko pozazdrościć. To, co dzieje się na ulicach za sprawą Emila wciąga - nie tylko jako fabułka książki.
Co ciekawe, w narracji autor często posługuje się chwytami wykluczanymi obecnie z literatury rozrywkowej: zwraca uwagę na postać narratora-pisarza, wprowadza kolejno bohaterów jako elementy układanki, długo zapowiada przyszłe wydarzenia, zanim do nich dojdzie. Wprowadza też elementy absurdu, choćby historię o morzach południowych (to nawiązanie do "35 maja"). Prześmiewczo traktuje stereotypowe podziały na zajęcia męskie i kobiece, za sprawą kuzynki Emila, która zajmuje się podawaniem chłopcom ciasteczek i byciem obiektem podziwu. Jest to książka, która mimo upływu czasu wciąż inspiruje i może cieszyć małych odbiorców (nie tylko ich, podróż sentymentalna do lektur dzieciństwa okaże się w tym wypadku niezbyt męcząca). Ilustracje Joanny Rusinek dopełniają całości - pozwalają znów wrócić do beztroskiego świata, którego rodzice nie zrozumieją i lepiej, żeby nawet nie próbowali. Erich Kästner łączy w tej książce poczucie humoru, przygodę, wartką akcję i narrację z nastawieniem na autotematyzm, funduje dzieciom wielką podróż, a przy okazji pokazuje, na czym polega dojrzałość i odpowiedzialność. Najważniejszym motywem jest tu jednak niepowtarzalność fabuły, akcja, którą trudno byłoby sobie wyobrazić. Dobrze, że książki tego autora powracają na rynek wydawniczy, by kolejne pokolenia mogły bawić się razem ze znanymi postaciami. Emil to obietnica przygody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz