Jaguar, Warszawa 2018.
Zuza w rodzinie
Trochę nudzi się już Alice Pantermüller codziennością i szkolnymi doświadczeniami Zuzy oraz jej najlepszej przyjaciółki, Zośki – w związku z tym próbuje zmieniać scenerię. Wysyłała już rodzinę na wakacje, teraz proponuje indywidualne święto. Zuzy to zbytnio nie cieszy, chociaż będzie mieć nawet dzień wolny od szkoły. Wolałaby jednak spędzić czas ze swoimi przyjaciółmi niż męczyć się z kuzynem, który dawniej bardzo jej dokuczał i prawdopodobnie przez lata się nie zmienił. Zuza z rodzicami i braćmi trafia na rodzinny zjazd. Okazją jest rocznica ślubu dziadków: to szansa na spotkanie się członków rodziny rozsianych po całym świecie – jedna z ciotek przylatuje aż z Australii – i to ze swoimi córkami, z których jedna jest w wieku Zuzy.
Dziewczynka, która przeważnie zajęta jest dokazywaniem i wpadaniem w tarapaty, teraz bardzo się stresuje. Nie może pozbyć się dziwnego uczucia w żołądku. Może i nie potrafi sprecyzować własnych emocji, ale umie wskazać efekty nerwów. przejmuje się nieznanym – nie tylko spotkaniami z daleką a czasem zupełnie obcą rodziną, ale też planowanym przez dorosłych występem. Wnuki mają bowiem publicznie zaśpiewać – to ich (wymuszony) prezent dla dziadków. Zuza martwi się, jak wypadną (bracia chętnie się wygłupiają, za to nie chcą ćwiczyć). Poza tym nie wierzy w rozrywki przygotowywane przez dorosłych, zwłaszcza że tata zapowiedział podchody – a to już na nikim dzisiaj nie robi wrażenia. Jednym słowem stresuje się Zuza wszystkim, chociaż na nic nie ma wpływu. Zośka jako dobra przyjaciółka próbuje wskazywać pozytywne strony sytuacji – ale Zuza musi sama się przekonać, jak wyglądają rodzinne zjazdy.
Odrywa się zatem bohaterka od swojego stałego towarzystwa (w tym Francuza, który nie przestaje jej podrywać mimo bariery językowej, ku irytacji dziewczyny) i udaje się w podróż. Święto zorganizowane w starym zamku to dodatkowa atrakcja turystyczna, ale nie z punktu widzenia najmłodszych. Ci zainteresowani są przede wszystkim sobą. Zuza dalej boi się przemądrzałego kuzyna, ale intrygują ją kuzynki z Australii. Podczas rodzinnego zjazdu można nieoczekiwanie nawiązać nowe przyjaźnie. A już podchody przypominające grę komputerową, ale pełne przygód na żywo, to niezła nagroda za wcześniejsze nerwy, nawet jeśli rodzice i tak nie potrafią przygotować atrakcyjnego skarbu dla zaangażowanych w poszukiwania.
Autorka mało zajmuje się uroczystościami, na których chcą się pokazać dorośli – interesują ją za to relacje między małymi bohaterami. Podąża za Zuzą i jej braćmi, żeby zebrać sporo atrakcyjnych wspomnień. Skupia się na rozrywkach i kontaktach interpersonalnych, po kolei obalając wyimaginowane pokłady lęków Zuzy. A że do tego zwraca uwagę na znaczenie więzi rodzinnych – wzbogaca powieść.
„Pełna profeska” ma stałe elementy serii. To historia słowno-obrazkowa, uzupełniana jeszcze emotikonami w niemal każdym akapicie. Zuza relacjonuje własne przygody bardzo ekspresyjnie, emocje zastępują jej opisy i wyjaśnienia. Poza opowiadaniem szybkiej akcji i przeżywaniem jej na nowo Zuza zajmuje się analizą własnych uczuć. Nie ma tu więc spowalniaczy historii, wszystko rozgrywa się błyskawicznie. A przecież tom „Pełna profeska” ma większą objętość niż przeciętne opowieści w serii. Nie będzie to małym odbiorcom przeszkadzać, bo pochłonie ich zestaw nietypowych doświadczeń: w tej fabułce nawet żółw Wacek, który zazwyczaj służy jako obiekt do przewracania się o niego, odegra swoją małą rólkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz