środa, 7 lutego 2018

Stanisław Grzesiuk: Pięć lat kacetu

Prószyński i S-ka, Warszawa 2018.

Zaradność

Obszerny tom napisany przez człowieka, który utrzymywał, że książek nie pisze. Spójny, bez zarzutu od strony konstrukcyjnej, wpisujący się w nurt literatury obozowej - ale indywidualizowany językiem, niemal niespotykanym w memuarach końca lat 50. XX wieku. "Pięć lat kacetu: Stanisława Grzesiuka powraca na rynek literacki, rynek, który mimo wszystko nie przywykł do pisania o prawdziwej śmierci ze śmiechem. Tymczasem Grzesiuk całkowicie odrzuca martyrologiczne tony, daleki jest od narzekania na los i podkreślania grozy. Pokazuje w tej książce, jak dostosowywał się do warunków - i jak udało mu się przetrwać pięć lat w obozach koncentracyjnych.

Jednym z niespodziewanych składników tomu jest humor - autor zachowuje postawę sympatycznego ulicznego cwaniaczka, który niczego się nie boi (na ulicy doskonale nauczył się i bić, i kombinować), ale kieruje się swoistym kodeksem honorowym, nie szuka zaczepki, ale nie zamierza też być potulnym, gdy inni próbują mu wejść na głowę. W obozach najpierw uczy się, jak zobojętnieć na śmierć, by potem otwarcie śmiać się z zagrożeń - czasami oznacza to nawet jawne kpiny z wroga, czyli igranie ze śmiercią. Grzesiuk jest więźniem niepokornym, zawsze gotowym do wygłupów i hec. Żart pozwala mu przetrwać, mimo że często prowokuje. Buntownicza natura to drugi czynnik ratujący w ekstremalnych warunkach, bo Stanisław Grzesiuk szybko przekonuje się, że lepiej zbytnio się nie przemęczać. Znajduje zajęcia, w których ma szansę markować pracę, błyskawicznie uczy się unikania zbędnego wysiłku i zagrożeń z zewnątrz. Nie tylko chroni siebie - pomaga też towarzyszom niedoli, czasem zdradzając odkryte przez siebie prawa rządzące obozem, czasem - dzieląc się doświadczeniem i zdobytymi dobrami. Kolejnym krokiem w sztuce przetrwania jest tu organizowanie jedzenia - ten temat zajmuje w tomie bardzo dużo miejsca, powraca refrenowo i pozwala odkrywać kolejne wyzwania. Stanisław Grzesiuk nie użala się nad losem. Na marginesie wspomina o zasadach czy o różnych podejściach do gromadzenia resztek chleba - zestawia je z własną filozofią. Zamiast wyliczać porcje (choć i to się zdarzy) - woli wskazywać kolejne możliwości zdobywania jedzenia, świadczące o sprycie i brawurze. Obozowe życie w tym ujęciu jest również przeglądem kar (i prób ratowania zdrowia oraz sił po takich wyrokach). Grzesiuk nakreśla relacje okołotowarzyskie, przyjaźnie, ale też konflikty. Przedstawia zarówno tych, którzy nie zawiedli w trudnej chwili, jak i zasługujących wyłącznie na krytykę. W pewnych momentach relacji wpada na określone tematy, które rozwija i wyczerpuje w jednym miejscu, żeby nie wprowadzać chaosu do relacji. Nie zabraknie tu także mowy o obozowym muzykowaniu - dla fanów Grzesiuka-barda to mogą być najciekawsze partie tomu.

"Pięć lat kacetu" z przywróconymi fragmentami usuniętymi w pierwodruku przez cenzurę (są tu wyróżnione pogrubioną czcionką) to książka od strony treści przewidywalna - ze względu na znany i już wielokrotnie omawiany temat. Grzesiuk zaskakuje natomiast samą formą, podejściem do relacji. Nie skarży się i nie rozczula, zdarzają się tu fragmenty przerażające w swoim naturalizmie. Proponuje jednak czytelnikom książkę szczerą, mocną i wyrazistą. Pokazuje, jak przetrwać w obliczu ciągłego zagrożenia i jak opanować strach przed śmiercią, która może przyjść w każdej chwili. Grzesiuk w obozie nie rezygnuje ze swoich zasad, może ocaleć dzięki nieszablonowemu myśleniu i treningowi "z ulicy". Przy tym okazuje się bardzo sprawnym narratorem, świadomym wagi słów i wydarzeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz