Universitas, Kraków 2017.
Lustro teatru
Krzysztof Orzechowski ma całkiem sporo powodów do tego, żeby narzekać na kondycję dzisiejszego teatru, a i na to, co dzieje się wokół przedstawień, a leży już poza zasięgiem dyrektorów czy aktorów. „Teatr świata – świat teatru” to felietony (o genologicznej nazwie jeszcze później) z zaledwie jednego, za to obfitującego w burzliwe wydarzenia sezonu: sprawa świeża, bo dotycząca sezonu 2016/2017 (sam autor nalegał na szybki druk w obawie, że teksty się zdezaktualizują: nie ma strachu, że przestaną mieć znaczenie, ale zapewne nie będą już aż tak rozpalać opinii publicznej, a przynajmniej tej jej części, której dobro teatru leży na sercu: trzeba będzie też pododawać nieco więcej tłumaczeń kontekstów, żeby wszyscy zrozumieli, w czym problem). Na razie jednak zbiorek jest aktualny i pozwala na szybki przegląd rozmaitych zjawisk ze scen polskich i zagranicznych, które dotyczą polonii, przegląd pułapek czy zmartwień. Krzysztof Orzechowski występuje tutaj z pozycji emerytowanego dyrektora teatru, człowieka, który musiał opuścić stanowisko po kilkunastu latach pracy i w atmosferze – jak to często bywa – licznych pretensji, uprzedzeń i nieporozumień. W związku z tym nie dziwi, że często autor przesyca teksty goryczą i wyrzutami. Daje upust żalom – czy to ogólnie zrozumiałym, czy prywatnym – może zatem traktować felietony dość terapeutycznie, przynajmniej niektóre. Wykorzystuje je do polemik i do recenzji, przedstawia bolączki teatru lub jego odbicia w rzeczywistości – może na przykład odnosić się do opublikowanej książki o teatrze PRL-u, do polityki w teatrze czy do Międzynarodowego Dnia Teatru. Dostrzega też zjawiska krzepiące – jak choćby występy ludzi niepełnosprawnych. Inspiracją do napisania tekstu może być święto lub sen. Dawka wiedzy, której zwykli czytelnicy nie mają – lub proste skojarzenie. Motyw wybierania dyrektorów teatrów szczególnie Orzechowskiego męczy, powraca do niego w różnych kontekstach i nie tylko przy okazji zmian w macierzystym teatrze. Autor ma wiele do powiedzenia, nie skupia się na recenzowaniu pojedynczych przedstawień, zajmuje się znacznie chętniej zjawiskami szerszymi, bardziej trafiającymi do mediów – ale zwykle pozbawionymi fachowego komentarza. Prezentuje teatr i to, co wokół niego, w sposób erudycyjny: lubi nawiązania do konkretnych utworów lub sytuacji z przeszłości, ma sporą wiedzę, którą wplata w szkice na prawach ciekawostek. Nie ma tu czytelnych prób budowania autorytetu, zresztą autor sam przyznaje się choćby do goryczy przeszywającej teksty – i do jej powodów.
Nazywa się te rozdziały (datowane i przeznaczone do natychmiastowej publikacji, książka przedłuży trochę ich żywot) felietonami, ale nie są to felietony w dzisiejszym rozumieniu. Autor bardzo je rozbudowuje i wzbogaca danymi, rezygnuje natomiast z rozśmieszania czytelników. Chce ich nakłonić do rozmyślania nad przedstawionymi tematami, nauczyć refleksyjnego podejścia do bolączek teatru. Nie szuka puent ani żartów, jeśli już odwoła się do śmiechu, to do sarkastycznego, podszytego goryczą i rezygnacją. Nie ma tu zatem lekkości ani budowania porozumienia na bazie prywatności. Orzechowski woli zachować dystans, nie wpisuje w teksty czytelników jako powierników czy przyjaciół. Występuje z pozycji znawcy teatru, nie przypochlebia się innym. Rozwija swoje „felietony” w różnych kierunkach – rezygnacja ze stylu, który znają choćby internauci – oznacza również odrzucenie najbardziej popularnych motywów. Krzysztof Orzechowski nie sięga po obiegowe żarty i nie upraszcza swoich wywodów, pisze z pełną powagą. Wybiera zagadnienia najczęściej rzadko rozpracowywane przez innych, więc jego tom staje się dopowiedzeniem do tego, co dzisiaj zaobserwować można w teatrze. A ponieważ tak skonstruowane szkice nie mogą mieć charakteru interwencyjnego – tom rzeczywiście przedłuża ich żywotność i sprawia, że dotrą do większej liczby odbiorców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz