piątek, 29 września 2017

Krzysztof Miller: Fotografie, które nie zmieniły świata

Agora, Warszawa 2017.

Kadry

Bardzo różni się ten album od typowych fotograficznych publikacji z Zachodu. Nie ma tu popisywania się możliwościami sprzętu ani kadrami idealnymi: w fotografii reportażowej nie o to przecież chodzi. Nie ma zdjęć wygodnych i pięknych – z tego samego powodu. Nawet autora nie ma, bo chociaż Krzysztof Miller o takiej publikacji marzył, zmarł rok przed wydaniem, przegrywając walkę z własną psychiką i z traumami, których echa widać również w zamieszczonych tu kadrach. Komentarze do zdjęć zostały wyłuskane z autobiograficznej książki fotoreportera wojennego, a sam rytm publikacji jest dość przypadkowy, tomem rządzi zaplanowany chaos, zestawienie tematów, które nie mają ze sobą wiele wspólnego. „Fotografie, które nie zmieniły świata” to przegląd sukcesów reportera – sukcesów, które zamieniły się w prywatne piekło i zakończyły tragicznie.

Krzysztof Miller jeździł z aparatem po świecie, wszędzie tam, gdzie było niebezpiecznie, gdzie wybuchały wojny, upadały dyktatury, gdzie zaczynały się rewolucje. Stawał się świadkiem przemian historycznych, tragedii jednostek i ceny, którą zwykli ludzie płacili za historię. Na jego fotografiach często widać śmierć i zakrwawione ciała, ofiary i ich zabójców tuż po zadaniu śmiertelnego ciosu. Widać okrucieństwo i bezwzględność, strach i ból. Widać rozpacz bliskich czekających na powrót dzieci, widać sposoby żegnania tych, których nawet nie ma sił pochować. Groza konfliktów zbrojnych to temat stale tu powracający w różnych rozdziałach, zwykle w krótkich sekwencjach zdjęć. Nie łączą się one w jeden wielki blok – wtedy przestałyby robić wrażenie. Dzieli je czas, miejsce i moment historyczny.

Ale śmierć to nie jedyny motyw. Autor lubi sytuacje, w których nie musi fotografować najważniejszego tematu, może zejść z podstawowego szlaku i sprawdzać, co dzieje się na drugim planie. Tak odkrywa chociażby absurdy pielgrzymek (i fotografie z kartonową podobizną Jana Pawła II), przemiany obyczajowe, sposoby spędzania wolnego czasu. W „lekkich” tematach Krzysztof Miller ujawnia poczucie humoru i zdolność dostrzegania nonsensów w codzienności. W kadrach utrwala ślady historii – fotografie odczytywane po latach są potwierdzeniem zmian, upływu czasu. Dzisiaj ogląda się je z zainteresowaniem nie dla fachu fotografa czy możliwości sprzętowych, a dla samych tematów, siły ich przekazu. Sam Miller często pisze o „nieidealnych” kadrach – ale właśnie dzięki temu są one tak prawdziwe.

Fragmenty zapisków autora dołączane do zdjęć pozwalają poznać okoliczności powstawania fotografii albo dylematy twórcy, przenoszą do określonych kontekstów i opowiadają historię w kadrze niewidoczną. To zestaw przeżyć kłębiących się w autorze, silnych i nie do zapomnienia. Dla odbiorców to również szansa na lepsze odkrywanie zmysłu fotoreporterskiego, nietypowa lekcja robienia zdjęć z ważnych wydarzeń. Chociaż Krzysztof Miller w cytowanych partiach nie zamierza kierować się na fotograficznego guru, zyskuje natychmiast uwagę i może przekazać swoją filozofię pracy. Pod tym względem książka zamienia się w prezentację osiągnięć, opowieść utrwalaną na zdjęciach. Krzysztof Miller tłumaczy, jak czekał na konkretne ujęcia lub co stało się po zrobieniu danej fotografii. Czasami też przedstawia okoliczności pracy – nie do pozazdroszczenia. Jednak przez całe poświęcenie udaje mu się zatrzymać na kliszy duży fragment historii – nie gonił tu autor za sensacją, raczej za istotą antagonizmów. „Fotografie, które nie zmieniły świata” to przypomnienie jego osiągnięć i zawodowych przekonań, rodzaj pomnika – próby utrwalenia sylwetki fotoreportera, który zapłacił najwyższą cenę za swoją pasję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz