sobota, 3 czerwca 2017

Marta H. Milewska: Mietek, drużyna i piwnica, której nie ma

Dreams, Rzeszów 2017.

Mecze

Marta H. Milewska chce napisać książkę dla chłopaków, więc sięga po temat, który sprawdzi się na pewno – to jest po motyw piłki nożnej. „Mietek, drużyna i piwnica, której nie ma” to przypomnienie o wybitnym trenerze, o tradycjach, o pięknie gry zespołowej… i w zasadzie autorka nie miałaby dobrego pomysłu na fabułę, gdyby nie wprowadziła postaci Amelki, wnuczki trenera. Amelka to mała dziewczynka, która uwielbia grać w nogę i nie słyszy. Tyle że autorka przerabia jej chorobę na pewną naddaną umiejętność, moc, której inne dzieci nie mają. Amelka potrafi bowiem czytać z ruchu warg, a to bardzo przydatne w różnych sytuacjach. I teraz tak: dzięki tej bohaterce scenariusz rodem z filmu familijnego nabiera barw. Bo wszystko zaczyna się od Mietka – chłopak, który zamiast grać w piłkę, woli być sędzią, znajduje sposób na pogodzenie dwóch walczących ze sobą grupek, chłopaków z dwóch bloków. Gdy pojawia się ogłoszenie turnieju piłki nożnej, Mietek proponuje stworzenie drużyny. Sam zamierza zająć się trenowaniem. Nie wie jeszcze, że wśród sąsiadów ma prawdziwą legendę. Kazimierz Nizinny, dzisiaj starszy pan, był kiedyś trenerem kadry narodowej. Gdyby tylko udało się namówić go na współpracę… w końcu zespół potrzebuje dorosłego trenera. Pan Kazimierz bywa złośliwy lub nieprzyjemny, nie zamierza rozczulać się nad grającymi w piłkę dziećmi. Bezlitośnie wytyka im błędy i opracowuje treningi. Ma też pewien sekret. Autorka posiłkuje się standardowym obrazkiem: jest tu konkurs, w którym startuje całkiem przypadkowa drużyna – bez szans, jeśli przyjrzeć się niemal zawodowym grupom, od dawna razem trenującym rywalom. Jest coraz większa presja – ale i coraz większe samopoznanie. Mietek odkrywa, na czym polega praca nad sobą i uczy się funkcjonowania w grupie. To najbardziej podstawowa oś fabularna tomiku. Osłabia ją autorka nawiązaniami do sportowego świata. I Kazimierz Nizinny, i pseudonimy chłopaków z drużyny Mietka (Mesio czy Ronek) jednoznacznie wskazują na gwiazdy futbolu – każdy mały kibic bez problemu to rozszyfruje, dla części będzie to okazja do porównywania międzypokoleniowych osiągnięć. Realia tematyczne mają być wabikiem, pokazaniem, że dla autorki piłka nożna nie jest czymś obcym. Później Milewska dokłada jeszcze jeden motyw – Amelkę. Nie dość, że ta dziewczynka jest fajna, bo lubi grać w piłkę (a nie gadać o modzie), a nawet trudno jej znaleźć równych sobie partnerów w grze, to jeszcze ma dobre pomysły przy budowaniu drużyny. Amelka jako dziewczyna teoretycznie nie miałaby szans na uznanie, ale odzywają się w niej geny po dziadku – konkuruje z chłopakami. Milewska pokazuje więc, że po pierwsze – z dziewczyną można się bawić, a po drugie – nie zawsze kalectwo oznacza, że ktoś jest słaby. Amelka może więcej niż jej koledzy, nie potrzebuje współczucia.

Tomik Marta H. Milewska pisze bardzo prosto, zresztą sama historia jest dość krótka. Wiadomo mniej więcej, co się wydarzy, tajemnica jest jedna, fabuła – znana dzięki produkcjom filmowym z nurtu pop – autorka nie rozwleka opowieści, co bardzo cieszy. Tomik zdobią też szkice autorki, nieskomplikowane ilustracje. Wszystko byłoby w porządku, gdyby Milewska miała odrobinę więcej wiary w małych odbiorców i (lub?) w swoje umiejętności szyfrowania i odrzuciła raczej naiwne zabawy onomastyczne. I Nizinny, i Ronek (i koledzy Ronka) tak naprawdę psują efekt, okazują się bardzo infantylne i niedobre w całości – jakby Milewska nie miała na tyle wyobraźni, by zaproponować coś bardziej twórczego. Poza tym „Mietek, drużyna i piwnica, której nie ma” to książka bardzo poprawna, momentami nawet śmieszna, gdy autorce fabuła komplikuje się w punktach mało znaczących, za to wymuszających absurdalne rozwiązania. Nie wpisze się tą pozycją autorka do kanonu lektur, ale też nie zamęczy małych fanów futbolu – tomik nadaje się i dla tych dzieci, które sport przedkładają nad czytanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz