poniedziałek, 23 stycznia 2017

Joanna Kmieć: Tajemnica trzynastego piętra

Akapit Press, Łódź 2016.

Kałuże

Wielka przygoda może czekać w każdym miejscu. Dla Oliwiera i Tosi, dzieci, które nie liczyły na wakacyjny wyjazd (ponieważ ich mamy założyły właśnie firmę i nie mogą sobie pozwalać na żadne eskapady), pogoda nie jest łaskawa. Bez przerwy pada deszcz. Na szczęście biznesowy wyjazd ich rodzicielek (razem z pociechami) to aż dwa tygodnie w słonecznej akurat Szwecji. Tyle że bohaterowie niewiele w Szwecji zwiedzą. Zaintryguje ich bowiem tajemnica trzynastego piętra w hotelu i… dziwne kałuże, które pojawiają się znikąd. W windzie nie ma przycisku z numerem trzynaście – dopóki nie wsiądą do niej same dzieci. Wtedy dopiero można wybrać się na tajny, ukryty poziom i poznać jego mieszkańców. A także dowiedzieć się, co jest przyczyną miniaturowych powodzi w hotelu. Od deszczu Oli i Tosia nie dadzą rady uciec, ale ponieważ wiąże się on z serią zagadek, przestaje być męczący czy przykry. Można go powstrzymać, ale w tym celu należy rozwiązać poważny problem rodziny trollomopów.

„Tajemnica trzynastego piętra” Joanny Kmieć to bardzo krótka powieść dla dzieci. Jedenastoletnia Tosia i siedmioletni Oliwier są rodzeństwem ciotecznym (kuzynami, więc mocno zastanawia fakt, dlaczego przez sporą część historii tytułują się „bratem” i „siostrą”) niespecjalnie za sobą przepadają, ale skoro już są skazani na swoje towarzystwo – działają wspólnie. Autorka zamyka się na dzieci z zewnątrz: w hotelu przebywają tylko biznesmeni, a jedyne atrakcyjne towarzystwo zapewnia rodzina trollomopów, trzy pokolenia istot z bajki. Dla dzieci jednak będzie to historia wciągająca między innymi ze względu na skrótowość i dynamiczną akcję. Tu nie ma na co czekać: bohaterowie rezygnują ze snucia skomplikowanych planów, po prostu kiedy trzeba – przystępują do działania. Autorka nakreśla szereg niezrozumiałych wydarzeń: przycisk z numerem „13” pojawia się w windzie tylko w pewnych warunkach, kałuże w zamkniętym domu tworzą się bez wyraźnej przyczyny, do tego trolle – dlatego akcja przenosi się do Szwecji, poza tymi istotami ze skandynawskich wierzeń nie ma tu wielu powodów takiego umiejscowienia wydarzeń. Dla maluchów będzie to jednak miła odmiana (a może i szansa na zainteresowanie się geografią).

Trochę Joanna Kmieć potyka się w narracji, czyli w sposobie opisywania bohaterów i ich działań. Historię prowadzi siedmiolatek, który, niestety, wpada w manierę nadużywania synonimów i nadmiernej opisowości. Autorka za wszelką cenę chce unikać powtórzeń, co owocuje tym, że powtarza raz podane i nieznaczące później wiadomości (Tosia jako „jedenastolatka” – albo jako nieszczęsna „siostra”), część komentarzy wypada zbyt egzaltowanie i powieściowo. Kmieć, zamiast pisać naturalnie i prosto (nie – infantylnie czy prostacko!) buduje wypracowania prymusa zapatrzonego w książki, a nie w zwyczajne życie. Dziwne, bo w dialogach przeważnie tego problemu nie ma. Niewłaściwe wybory stylistyczne zaburzają trochę charakterystykę bohatera – bo przecież to Oliwier prowadzi opowieść i na jego portret składają się językowe niezręczności. Nie chodzi o to, żeby książkowy siedmiolatek wypowiadał się jak prawdziwy siedmiolatek – ale żeby nie wpadał w stylistykę obcą dzieciom przez ornamentykę, lepiej byłoby postawić na przezroczyste komentarze.

Niezależnie od wpadek tekstowych Joanna Kmieć przygotowuje dla dzieci historyjkę różniącą się – i to wyraźnie – od standardowych propozycji istniejących na rynku. Sprawia, że dzieci chętnie ją przeczytają i nie znudzą się w trakcie – bo akcja przez cały czas jest rozwijana. Autorka proponuje też drobne szkicowe ilustracje do tomu: humorystyczne i pozbawione infantylizmu z książeczek dla dzieci. „Tajemnica trzynastego piętra” to całkiem przyjemne przejście do świata większych lektur – już nie bajka, jeszcze nie kilkusetstronicowa powieść, ciekawe zestawienie fantazji z rzeczywistością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz