środa, 28 września 2016

Patricia Highsmith: Carol

Noir sur Blanc, Warszawa 2016.

Kobiety

Nie jest to nowa powieść, ma swoją historię i dosyć ważne miejsce w literaturze rozrywkowej. O losach książki autorka opowiada w posłowiu. Tematyka natomiast wpasowuje się w dzisiejsze trendy tylko częściowo. Zwykle w masowych powieściach wątki miłości homoseksualnej spychane są na dalszy plan: istnieją jako urozmaicające opowieść tło, próba scharakteryzowania mniej potrzebnych bohaterów tak, żeby byli wyraziści, a nie zabierali zbyt wiele czasu i uwagi odbiorców. W tomie Patricii Highsmith „Carol” miłość między dwiema kobietami to podstawowy temat i źródło refleksji. Autorka skupia się na pięknie uczucia i przeszkodach oddalających szczęście, a całość przedstawia w bardzo wysmakowany sposób.

Sceneria w „Carol” wcale nie sprzyja wielkim porywom namiętności. Rzecz rozpoczyna się w dziale z zabawkami wielkiego domu towarowego. Pracuje tam dziewiętnastoletnia Therese, jeszcze młoda i naiwna. Therese jest scenografką, ale podejmuje też „nudne” zajęcie, żeby móc się utrzymać. Atmosfera nie nastawia na wielką przygodę ani na wybuch uczuć – ale pewnego dnia Therese poznaje Carol – piękną, bogatą i fascynującą kobietę, która wprawdzie przybywa jako zwyczajna klientka, ale w oczach Therese zasługuje na królewskie traktowanie. Bohaterki poznają się i zaczyna między nimi gra. Carol raz pozwala się do siebie zbliżyć, to znów traktuje Therese z pobłażliwością. Spełnia jej marzenia i oczekiwania, by za chwilę wytykać niedojrzałość. Tylko w jednej kwestii nie ma wątpliwości: między kobietami rodzi się bardzo silne uczucie.

W czym problem? Są lata 50. XX wieku (w tym czasie zresztą powstawała książka). Ludzie nie akceptują inności, a homoseksualizm stanowi wstydliwą tajemnicę i wynaturzenie. Therese wydaje się zagubiona w swoich odkryciach – nie rozumie jeszcze, że kobieta może zakochać się w drugiej kobiecie. Wie za to, że przeżywa coś pięknego i wielkiego, coś, co na zawsze pozostawi w niej ślad. Ograniczają ją konwenanse i lęk przed ujawnieniem uczuć, gdyby sytuacja miała okazać się pomyłką. Może jednak polegać na Carol, która nie ma już wątpliwości co do swojej orientacji seksualnej. Pojawia się tu wiele kłopotów i przeszkód. Tom „Carol” to niespieszne rozwijanie relacji między bohaterkami, uwzględniający to wszystko, co do niedawna w literaturze rozrywkowej zarezerwowane było dla par heteroseksualnych. Autorka pokazuje, jak rodzi się fascynacja, zwraca uwagę na psychiczne bariery, zazdrość czy niepewność. Bardziej interesują ją delikatne relacje niż tematy z zewnątrz – ale otoczenia potrzebuje dla samych ograniczeń bohaterek. Wprowadza nawet motywy okołosensacyjne, ale i tak to, co najważniejsze, rozgrywa się w planie emocji do samego końca. Highsmith szczególnie chętnie odmalowuje też wahania postaci: szczęście jest na wyciągnięcie ręki, ale trzeba zdobyć się na odwagę i zrezygnować z pozorów stabilizacji.

„Carol” to powieść wysublimowana i przekonująca. Dla Patricii Highsmith to okazja do opisania głębokiego uczucia – i zwłaszcza czytelniczkom przejścia bohaterek będą tu bliskie – nie homoseksualizm liczy się tu najbardziej, a potrzeba bycia blisko z drugim człowiekiem, miłość, która nie pozostawia wątpliwości. Highsmith potrafi tworzyć rzeczy poruszające i uniwersalne – a jednocześnie wskazywać możliwości tkwiące w literaturze rozrywkowej. „Carol” to w pierwszej kolejności zmysłowa narracja, opowieść o uczuciu pokonującym ograniczenia. Zwraca tu uwagę bardzo precyzyjnie odmalowywana psychika Therese – a i zachowania kobiet. Highsmith proponuje prozę kobiecą i przekonującą, ma pomysł na realizację zagadnienia. Jest dla czytelniczek opoką. Ponadto „Carol” po kilku dekadach dalej nie traci na wartości, to wciąż powieść, po którą sięgnąć trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz