Nasza Księgarnia, Warszawa 2016.
Lekcja na dziko
Kto by nie chciał czasami zrezygnować ze zwyczajnego (nudnego i przewidywalnego) życia i rozpocząć wielką przygodę? Natalia Usenko odwołuje się do takiego marzenia, tworząc serię edukacyjnych książeczek dla dzieci. Tutaj też całkiem zwyczajna rodzina wiodła nieciekawą egzystencję, aż wreszcie wszyscy zgodnie się zbuntowali i… zostali piratami. Zmienili imiona na pirackie i wynieśli się na bezludną wyspę. Tylko że nawet piraci powinni od czasu do czasu czegoś się nauczyć. Dlatego też babka Piratka zarządza wyjazd na niebieską szkołę. Bohaterowie popłyną na kilka wysp, na których dowiedzą się czegoś o przyrodzie. Żeby nie zamieniło się to w kolejne wakacje, muszą prowadzić dzienniki i odrabiać zadania domowe. O ile z tym pierwszym jakoś sobie radzą, o tyle te drugie zrzucają na odbiorców (licząc na to, że im się upiecze) i biegną do przyjemniejszych rozrywek. Byłby to mocno niesprawiedliwe, ale mali czytelnicy ucieszą się z powierzanych im obowiązków, bo to z kolei rozrywka dla nich.
Dziennik Natalia Usenko każe prowadzić wszystkim po kolei, nawet pradziad Demencjusz się w to angażuje. Każdy bohater pasjonuje się bowiem czymś innym i każdy inaczej przekazuje emocje. Dziennik to najlepsza okazja, by dowiedzieć się, jakie wydarzenia rozgrywają się na kolejnych wyspach. W każdym miejscu bohaterowie otrzymują inną lekcję: na Wyspie Wiosennej sadzą rośliny, na Letniej robią sobie tęczę, poznają wiadomości o słonecznikach czy motylach, a na Wyspie Zimowej na własnej skórze przekonują się o sile domowych specyfików na przeziębienie. Każdy dzień to osobna opowieść, a każda opowieść to szansa na przekazanie wiadomości na inny temat. Bohaterowie odkrywają świat, dowiadując się raz czegoś o roślinach, raz o zwyczajach zwierząt, to znów o owadach czy o pogodzie. Wszystko przedstawia Usenko na prawach sensacji, więc próbuje zaangażować dzieci emocjonalnie w przygody postaci. A że każda opowieść jest krótka (żadna nie przekracza strony), ilość danych nie przytłacza. To raczej taki rodzaj przyswajania wiedzy jak słuchanie ciekawostek od rodziców na spacerze – bez przymusu i bez przykrości.
Każdy wpis do dziennika kończy się poleceniem dla małych odbiorców, by coś znaleźli, coś wskazali lub coś policzyli. To przyjemne wyzwanie, zwłaszcza że często na marginesach znajdują się rysunkowe podpowiedzi. Dzieci potraktują to jak zabawę, w rzeczywistości będą natomiast utrwalać wiedzę i ćwiczyć umiejętności matematyczne. Nauczą się też, by uważnie rozglądać się na spacerach i sprawdzać fakty podawane przez bohaterów w rzeczywistości. Do tego każda przygoda kończy się rymowaną (dosyć słabo rymowaną) zagadką, dodatkowym ćwiczeniem.
Tomik zilustrowała Elżbieta Kidacka. Postawiła ona na komiksowy humor i natłok wydarzeń, zagęszcza rozkładówki obecnością wielu postaci i licznych przedmiotów – to wymusza większą czujność podczas szukania potrzebnych elementów, a i zapewnia całości zabawny, kreskówkowy charakter. Dzięki bardzo kolorowym rozkładówkom tomik nie kojarzy się z podręcznikiem, ilustracje przyciągają dzieci i skłaniają też do ćwiczenia narracji. Tu dzieje się bardzo dużo, chociaż tekst na to by nie wskazywał, maluchy mogą zatem odkrywać kolejne przygody bezpośrednio z obrazków. I tak będą musiały je prześledzić dla wskazania rozwiązań. Po przygodzie matematycznej Natalia Usenko wymyśla przygodę przyrodniczą, nową okazję do powrotu na bezludną wyspę opanowaną przez bractwo-piractwo. Dzieci, które nie lubią się uczyć, można dzięki takiej książce przekonać do odrobiny wysiłku, odtąd kojarzonego po prostu z zabawą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz