sobota, 11 czerwca 2016

Laura Wall: Kolory z Gąską

Galaktyka, Łódź 2016.

Barwy

W części książeczek o Zosi i Gąsce istnieje szczątkowa fabuła – pozwalająca przejść z bohaterami wyliczankową drogę przez szereg koniecznych czynności. Jednak w typowo „poznawczych” tomikach dla najmłodszych dzieci Laura Wall rezygnuje ze standardowej opowieści. Tak jest z książeczką „Kolory z Gąską”: tu każda strona przynosi jeden kolor – powiązany z konkretnym przedmiotem oraz z tłem. Autorka podkreśla słowami, na co zwrócić uwagę: pisze na przykład „żółty dziób” lub „zielony samochód”. Na rysunku Zosia i Gąska zajmują się sensowną przy takim podpisie czynnością. Wiele elementów nawiązuje do zabawy: nawet „fioletowy dom” to domek, którym Zosia i Gąska się bawią. Laura Wall przygotowuje też do innych rozrywek – Zosia i Gąska czytają książki (każda – innego koloru). To subtelna wskazówka dla najmłodszych, obietnica coraz ciekawszych sposobów spędzania czasu.

We wszystkich tomikach o Zosi i Gąsce kolory odgrywają bardzo ważną rolę – budują nastrój, pomagają zapamiętać kolejne czynności (lub składniki wyliczanki), pomagają najmłodszym w kojarzeniu obrazka z treścią. Tutaj stają się sednem książeczki. Autorka wybiera raczej oryginalny sposób na podkreślenie barwy – przez tło w nieco tylko innym odcieniu od przedmioty. Wygasza tym samym trochę efekt, ale też może silniej oddziaływać na odbiorcę (zielony jest nie tylko samochodzik, ale już cała strona, żeby nazwa jeszcze lepiej się dzieciom utrwaliła). Niby nic się tu nie dzieje, a jednak każda strona może stać się zalążkiem bajki, spuentowanej przez propozycję Zosi (i podsumowanej, jak zawsze, przez Gąskę). To tomik, który można razem z dziećmi oglądać i uzupełniać własne narracje: Laura Wall przygotowuje tylko „kolorowe” podpisy.

A że rysunki są, jak w całej serii, bardzo przyjemne, wspólna lektura będzie przepełniona radością. Nie chodzi przecież o to, by po jednorazowym przejrzeniu książeczki maluchy potrafiły prawidłowo nazywać kolory. Wystarczy, że zaangażują się w „przygody” Zosi i Gąski i będą chciały do książeczki wracać – jako do źródła przyjemnych bajkowych skojarzeń. Bo chociaż Zosia i Gąska robią zwykłe rzeczy, Laura Wall przekonuje do nich humorem (zakodowanym w ilustracjach) oraz paletą barw. Nie ma tu sytuacji budzących przykre skojarzenia, panuje dobra atmosfera. Zosia jest dziewczynką, rówieśniczką odbiorców i przewodniczką po tomikach. Gąska to sygnał bajkowości – prawdziwa przyjaciółka pochodząca ze świata fantazji. Przy takich oprowadzaczkach wszystko staje się prostsze: maluchy nie tylko polubią Zosię i Gąskę, ale też łatwo przyswoją prezentowane przez nie wiadomości. Seria z Gąską jest dobrym pomysłem na pierwszy kontakt najmłodszych z książeczkami. Również rodziców Laura Wall powinna do siebie przekonać. Prostota nie jest w niej banalizowana, obrazki należą do dopracowanych (a nie – męcząco i komputerowo wygładzanych). Mimo statyczności sytuacji przez cały czas coś się na kolejnych stronach dzieje: dzieci zostaną więc zaproszone do historyjki – i będą mogły wymyślać fabułę na podstawie wiele mówiących ilustracji.

Kartonowa książeczka w twardej okładce jest przyjazna maluchom i nie daje się łatwo zniszczyć. Pierwszą lekturę można zatem także traktować jak zabawkę – ćwiczyć na niej przewracanie kartek lub bawić się miękką (piankową) a jednak twardą okładką. Odpowiednio dobrane kolory nie rażą, rysunki nie zostały przepełnione zbędnymi szczegółami. Laura Wall odrzuca przesadne komplikacje, za to przez cały czas ma na uwadze dobro najmłodszych i ich zdolności poznawcze. Podsuwa rodzicom wygodną pozycję edukacyjną i daje szansę na oswojenie pociech z książkami. „Kolory z Gąską” to lekcja i przyjemność w jednym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz