Znak, Kraków 2016.
Kumpel król
„Historia Bez Cenzury”, kolejny tom, który powstał jako konsekwencja internetowych działań, powinien funkcjonować jako surowo zakazany przez nauczycieli i rodziców. Tego tylko brakuje Wojciechowi Drewniakowi, żeby trafił do wszystkich zbuntowanych nastolatków, słabych uczniów i leserów. Ten autor uczy historii w sposób, który pedagogom starej daty zapewne zjeżyłby włosy na głowach… ale jest jednocześnie szalenie skutecznym tłumaczeniem tego, co podręczniki przemilczają. „Historia Bez Cenzury” jest serią historycznych portretów postaci, które zmieniały losy kraju – i które doczekały się teraz dalekich od pomnikowych wizerunków. Wojciech Drewniak nie ma bowiem zamiaru schylać głowy przed majestatem władców. Za to z lubością szuka w ich życiorysach smakowitych ciekawostek i wybryków. Który król uwielbiał seks, który – alkohol, który zasłużył na przydomek „ciota” ze względu na charakter i sposób bycia, który cenił sobie imprezy (tu: balety)… Koronowane głowy rzadko kiedy bywały „święte” – autor z upodobaniem to odnotowuje. Do młodych odbiorców stara się mówić ich językiem, potocznym, łączonym z młodzieżowym slangiem i luzem – w stylu kontrastującym z nauczycielskimi wykładami. Drewniak nie chce być kojarzony ze szkołą, zresztą parę razy pokazuje, że wiedza podręcznikowa nijak się ma do rzeczywistości – i że ważniejsze niż wkuwanie dat jest rozumienie procesów zachodzących w historii. Tego stara się nauczyć w bardzo rozrywkowych i komicznych opowieściach, z pozoru wywrotowych.
Drewniak unika obojętności i obiektywizmu. Zawsze ma określone wobec historii stanowisko, a ponadto lubi wyszukiwać w biografiach władców ciekawostki (pal sześć kochanki – ale dlaczego jeden z królów musiał wpieprzać gruszki po kryjomu, oto jest pytanie!). Traktuje bohaterów swoich opowieści jak zwykłych ludzi, pełnych wad i wstydliwych sekretów. Sukces Drewniaka polega też na dowcipnym komentowaniu odkryć historycznych – dużo łatwiej zapamiętać wiadomości podane w formie plotkarskiego szyderstwa niż te beznamiętne z podręczników. Ale Drewniak nie tylko wygłupia się i bryluje jako dowcipniś: dostrzega rozmaite związki przyczynowo-skutkowe i uczy myślenia. Historia zamienia się u niego w zbiór sensownych (uzasadnionych wcześniejszymi wypadkami) wydarzeń i efektów podejmowanych działań. Autor zastanawia się, jak określony – często nawet naturalny – krok zamienia się w fakt o znaczeniu na międzynarodową skalę. Robi zatem coś odwrotnego niż podręczniki do historii. Szkolne lektury porządkują wiedzę, oczyszczają ją ze zbędnych emocji i sporej części dalszoplanowych wiadomości (zwłaszcza ze sfery charakterystyk). Podają skrótowe wydarzenia, daty i informacje, które trzeba po prostu wykuć na blachę. Drewniak inaczej – z powrotem zamienia nudne notatki w barwne opowieści, wydobywa z nich intrygi i międzyludzkie relacje. Nie zamierza ułatwiać napisania sprawdzianu czy odpowiedzi przy tablicy – za to może zaciekawić przeszłością, a nawet nakłonić młodych odbiorców, żeby samodzielnie próbowali dokonywać odkryć z dawnych wieków. Dla popularyzowania historii robi znacznie więcej niż zwyczajni nauczyciele. A że w kontrowersyjny sposób – bardzo dobrze, to tylko reklama i możliwość dotarcia do młodych zbuntowanych czytelników. Szkoda tylko, że w tomie znalazło się kilka poważnych błędów ortograficznych (nie należy mylić żądzy z rządzeniem, chociaż autokorekta nie poprawi).
Wojciech Drewniak to autor, który co bardziej konserwatywnych czytelników przyprawiłby o ból głowy. A jednak udaje mu się upraszczane wersje historycznych biografii przełożyć na opowieść w sam raz dla młodzieży. Po tej książce jeszcze przybędzie mu fanów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz