Wilga, Warszawa 2016.
Mitologia w życiu
Kelley Armstrong i Melissa Marr uciekły się do sprytnej sztuczki, by stworzyć serię fantasy, przy okazji edukującą młodych odbiorców – i nie mieć problemów z pomysłami na fabułę. Użyły skandynawskiej mitologii jako podkładki do akcji – i odrobinę modyfikują bieg wydarzeń przez kreacje postaci – tak, by mity nie znajdowały zbyt dosłownego przełożenia na współczesność, ale i by zbyt daleko od nich nie odchodzić. Tak powstają Kroniki Blackwell, lektura w sam raz dla młodych erudytów lubiących tropić intertekstualne zabawy.
Matt, syn szeryfa Thorstena, nie lubi awantur i bójek, musi uczyć się panowania nad złością i udowadniać, że jest odpowiedzialny jak jego starsi bracia. Nosi amulet, Młot Thora, który zapewnia mu w potrzebie magiczną siłę. Z kolei Fen i Laurie to para kuzynów bez przerwy ładująca się w kłopoty. Fen dokonuje niezbyt chlubnych czynów, żeby zapewnić sobie i Laurie spokój, ale konieczność mierzenia się z prawdą wydaje się nieuchronna. Zwłaszcza że Laurie na pewien czas zamienia się w rybę. Już nie można dłużej udawać, że wszystko jest w porządku, trójka młodych ludzi ma do wypełnienia ważną misję. Starzy bogowie pozabijali się w walkach. Nadchodzi Ragnarök i potomkowie owych bogów muszą stanąć do bitwy. Świat ocalić lub pogrążyć może trójka niezbyt przyjaźnie do siebie usposobionych nastolatków. W „Wilkach Lokiego”, pierwszym tomie serii, przepowiednie i fragmenty mitów powoli się wypełniają, sugerując postaciom, że nikt nie jest bezpieczny, a gra toczy się o najwyższą stawkę.
Na uwagę w tej publikacji zasługuje zwłaszcza bardzo udane połączenie przeszłości z mitów i teraźniejszości nastolatków. Autorki, kiedy to tylko możliwe, starannie kreują rzeczywistość bohaterów – zwracają się ku codziennym drobnym konfliktom, wyzwaniom w grupach rówieśników lub w domach, zajmują się konstruowaniem przejmujących charakterów i zgodnych z nimi reakcji postaci. To, co realistyczne, staje się w powieści również wiarygodne, autorki w równym stopniu dbają o tło akcji, jak i o samą fabułę – to cieszy, bo często w młodzieżowych fantasy warstwa obyczajowa sprzed wkroczenia do świata magii traktowana jest po macoszemu. Tu nie ma powodów do obaw, autorki popisują się wyczuciem i zrozumieniem dla postaci.
Książka będzie budzić zainteresowanie mitami nordyckimi – kto je zna, ten pobawi się w przewidywanie rozwoju fabuły (Armstrong i Marr lubią zabawy z bazowymi tekstami, więc przyszykują dla odbiorców trochę niespodzianek). A ponieważ rytm książki wyznacza mitologia, czytelnicy zajmą się przede wszystkim sprawdzaniem, jak realizuje się ją w udającej współczesną opowieści. „Wilki Lokiego” to dowód na twórcze przekształcanie burzliwych relacji, próba odświeżenia fabularnych schematów i sprawdzenie, czy na rynku wydawniczym jest miejsce na wycieczkę w przeszłość. Chociaż wielu młodym ludziom mitologia kojarzy się ze szkolnymi zadaniami (polscy czytelnicy nieobeznani ze skandynawskimi wierzeniami są tu na innej pozycji, nie wiadomo, czy na pewno lepszej), autorki robią wszystko, żeby książka kojarzyła się z rozrywką. „Wilki Lokiego” to dopiero wejście w sferę podań przekształconych na fantastykę – ale pod względem narracji już robi spore wrażenie i przynosi młodzieży garść mrocznych ciekawostek. Stają się „Kroniki Blackwell” zapowiedzią imponującej serii fantasy, w której wtórność tematu nie przeszkadza, dzięki opracowaniu stylistycznemu i czerpaniu z powieści przygodowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz