poniedziałek, 28 marca 2016

Eryk Lipiński: Pamiętniki

Iskry, Warszawa 2016.

Zestaw anegdot

Już lektura początku „Pamiętników” Eryka Lipińskiego utwierdzi odbiorców w przekonaniu, że dziś się tak nie pisze. Autor dokładnie kreśli dzieje swojej rodziny, jest w stanie rzeczowo i z detalami opisywać sytuacje, których świadkiem być nie mógł. Bije z tych stron szacunek do przeszłości, do przodków i do rodowych faktów, przy okazji czytelnicy mogą też dowiedzieć się, jak wielka jest przepaść między suchymi analizami biografów, a barwną narracją bezpośrednio (choćby przez więzy krwi) zaangażowanego autora. „Pamiętniki” Eryka Lipińskiego w pierwszej części to kawał literatury. W tym stylu autor doprowadza czytelników do czasów akademickich i wkraczania w dorosłość. Sytuację – również w obrębie narracji – zmienia druga wojna światowa. W memuarach Lipińskiego to osobny temat, zajmujący dziesiątki stron. Autor z właściwym sobie dystansem prezentuje wojenną codzienność i ekstremalne przeżycia, wzbogacając własne doświadczenia o wiedzę z relacji bliskich. Wśród opowieści pojawiają się sceny koszmarne, ale i komiczne, pomagające przetrwać. Wojennych wspomnień Lipiński nie łączy z dostępnymi opracowaniami, zależy mu raczej na przedstawianiu indywidualnych doświadczeń. Zbyt wiele miejsca zajęłoby ich katalogowanie, dość powiedzieć, że nie ma tu mowy o monotonii. Co ciekawe, Eryk Lipiński pisze z pewną dozą obojętności, przez co silniej wybrzmiewają przywoływane przez niego obrazy.

Po wojnie najpierw pisze autor o procesie norynberskim, potem przechodzi do pracy twórczej. Stopniowo jego tom nabiera… coraz lżejszych tonów, nabrzmiewa od licznych anegdot i staje się coraz bardziej współczesny. Lipiński odrzuca nieco archaiczny styl z początku książki, zachowuje się, jakby wychodził naprzeciw oczekiwaniom dzisiejszego czytelnika. Przypomina sobie o roli satyryka i skwapliwie wykorzystuje ją w memuarowej kreacji. Dodatkowo tworzy sobie parawan z życia zawodowego, żeby chronić prywatne – momentami więcej o nim można się dowiedzieć z podpisów pod zdjęciami niż z właściwych opowieści.

Chociaż na początku dla Eryka Lipińskiego liczy się chronologiczne uporządkowanie faktów, z czasem wybiera wygodę rozdziałów tematycznych. W ten sposób zresztą może się odbiorcom przedstawiać z nowych perspektyw – osobny rozdział poświęca dokonaniom sportowym, osobny podróżom, przyjaciołom lub plakatom. To zapewnia przejrzystą lekturę i w miarę łatwą nawigację po książce (nawiasem mówiąc, autor unika powielania wiadomości z „Drzewa szpilkowego”). Od czasu do czasu przywołuje swoje wierszyki okolicznościowe: wtedy można przekonać się, że jest znacznie lepszym narratorem niż rymotwórcą). Dla wielbicieli satyry i anegdot szczególnie cenny będzie rejestr dowcipów wcielanych w życie przez Eryka Lipińskiego i po latach odsłanianych. Poczucie humoru i zdolność do improwizowania nieraz pozwalały Lipińskiemu uniknąć poważnych kłopotów. Pomysłowość autora ubarwia jego wspomnienia i sprawia, że chętnie po ten obszerny tom (wznowiony z atrakcyjnymi dodatkami!) sięgną także młodsze pokolenia, niespecjalnie zorientowane w życiu satyrycznym i graficznym połowy XX wieku. „Pamiętniki” Eryka Lipińskiego są imponujące nie tylko pod względem narracyjnym. Przedstawiony tu zestaw historii ukazuje autora jako twórcę nietuzinkowego i oryginalnego – a przy tym nie stanowi wywodów ekshibicjonistycznych lub niepotrzebnie skandalizujących.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz